Panią Leosię znali wszyscy w papieskiej parafii (21.02.2020)

 
 
 

Kiedyś pani Leokadia Mardosz z niegowickiej parafii powiedziała swojemu krajanowi, ks. Jarosławowi Cieleckiemu, że gdy znajdzie się już przed Panem Jezusem, zapyta Go tylko o jedno: dlaczego musiała mieszkać tak daleko od kościoła? Teraz zna już odpowiedź na to pytanie…
Ta odległość była dla niej niezmiernie ważna, bo do świątyni w Niegowici chodziła codziennie 8 kilometrów. Bez względu na porę roku i pogodę. Najpierw, jako młoda dziewczyna – biegiem, potem coraz wolniej, a w ostatnich latach życia – o laseczce. Przychodziła nie tylko po to, by się modlić, ale by służyć – dbała o porządek, o kwiaty przy ołtarzach. Prawie do samej śmierci w roku 2014.
Panią Leosię znali wszyscy w „papieskiej parafii” i wszyscy tak ją właśnie zapamiętali. Kilka pokoleń mieszkańców całej okolicy. Cicha, skromna, zgarbiona, w kwiecistej chuście na głowie…Widziałam ją w niegowickim kościele kilkakrotnie podczas różnych uroczystości.

Pani Leosia była jedną z nielicznych już osób w Niegowici, pamiętających wikarego Karola Wojtyłę, Spowiadała się u niego co tydzień. W jego obecności złożyła śluby czystości. A swoje wspomnienia miała okazję przekazać, gdy w lipcu 2013 roku stała się narratorką w filmie ks. Jarosława Cieleckiego pt. „Wikary z Niegowici”. Mówiła o ks. Karolu, o jego pobożności i o odejściu. Pierwsza scena filmu to jej monolog rozpoczynający się od słów: – Nazywam się Leokadia Mardosz. Mam 87 lat. Księdza Karola poznałam dobrze, jak przybył na wikarego do Niegowici. Miałam wtedy 22 lata. Często u niego bywałam, był moim stałym spowiednikiem i ojcem duchowym. Przychodziłam na wikarówkę, długośmy się modlili i rozmawiali.
A w jednej ze scen ostatnich, przy bramie niegowickiego cmentarza, pani Leosia mówi:- Czuję, że kończę moje życie i moją podróż. Razem z nim – błogosławionym i świętym. Dla mnie świętym księdzem Karolem Wojtyłą. Wielu z ludzi, którzy tu są pochowani, spotykało go tu, na tej ziemi, a teraz są z nim tam. Idę więc, by go spotkać już na zawsze.
W tej ostatniej drodze, w styczniu 2014 roku towarzyszyli jej licznie mieszkańcy parafii. Podczas żałobnej Mszy św. żegnał Panią Leosię ks. Jarosław Cielecki, który dowiedziawszy się o jej śmierci, natychmiast przyjechał z Rzymu. – To tylko 1600 kilometrów – pani Leosia w swoim życiu przeszła ich do kościoła o wiele więcej – powiedział. I prosił tę Bożą Służebnicę, by wstawiała się u Boga za wszystkimi parafianami.
Barbara Rotter-Stankiewicz
(red.nacz. właściciel portalu padrejarek.pl)

Leave a reply

Your email address will not be published.