Polacy i Niemcy długo przychodzili po błogosławieństwo
Ks. Jarosław dotarł z Berlina do miasta Husten obok Dortmundu z dużymi problemami . Utrudnienia zaczęły się w drodze Hannoveru, gdzie samochód utknął w 10-kilometrowym korku. Gdy jakoś udało się przez niego przebrnąć, GPS skierował na inną trasę, bo trwały roboty drogowe. Wszystko zaczęło się opóźniać. Kiedy autostrada była nareszcie wolna, przyszła ulewa i mgła. W takich warunkach trzeba było jechać kolejne 200 km. – To łaska Boża, że dotarłem szczęśliwie do celu. Miałem być na 18, a byłem 2 godziny później– mówi ks. Jarek. –Jednak wszyscy trwali na modlitwie w świątyni. Księża zaczęli spowiadać – do sakramentu Pokuty przystąpiło bardzo wiele osób, jak mówił franciszkanin, ks. Ireneusz. Chyba św. o Pio chciał, żeby mieli czas przygotować się na ten przyjazd.
Na modlitewne spotkanie przybyło wyjątkowo wiele osób, nawet z miejscowości odległych o 300 km. Byli Polacy i Niemcy, ale także Włosi, Czeszka, dwie rodziny z Madrytu. Kościół był wypełniony.
To międzynarodowe spotkanie zawdzięczamy pani Izabeli Mainka i jej mężowi Krzysztofowi.
– Kiedyś znalazłam w internecie informacje o św. Charbelu i wysłałam prośbę o olej. Otrzymałam relikwie i olej, ale zaczęłam szukać dalszych informacji i trafiłam na stronę ks. Cieleckiego – opowiada pani Iza. – Dowiedzieliśmy się, że ksiądz będzie w lutym we Frankfurcie i pojechaliśmy na to spotkanie. A potem śledziliśmy plany księdza w internecie i czekaliśmy na dogodny moment, żeby go zaprosić.
Po pięknym powitaniu relikwii rozpoczęła się Msza św, na początku której odśpiewano po niemiecku „Barkę”. Eucharystia miała charakter diecezjalny – przewodniczył jej ks. Józef Słowik, który jest od wielu lat diecezjalnym duszpasterzem odnowy charyzmatycznej. Odprawiał w ornacie ks. Jarosława z wizerunkiem Matki Bożej Niegowickiej.
Ks. Jarek głosił kazanie po polsku, było tłumaczone na język niemiecki. Tematem był krzyż: – Idźmy razem pod krzyż przynosząc nasze cierpienie i radości – nasze życie – mówił, a pokazując krzyż-zapalniczkę dodał: Dziś Chrystus chce was, Niemców zapalić miłością na nowo. Mówił również o naszym braterstwie: Braćmi jesteśmy, mamy jednego Ojca, nie ma Niemca i Polaka, bo w wierze jesteśmy jedno. Słuchacze podziękowali gromkimi brawami, a ks. Jarek zachęcił: A teraz więcej dla Pana Jezusa i Matki Bożej...
Po Mszy św. ks. Jarosław przeszedł przez kościół z Najświętszym Sakramentem. Było to dla zebranych nowym, wzruszającym przeżyciem. Jak wszędzie odbyła się modlitwa o uzdrowienia i uwolnienia, a potem jeszcze długo i Polacy i Niemcy przychodzili po błogosławieństwo. – Nie oczekiwałem, że będzie aż tylu ludzi. Na pewno będziemy mieć nowych czytelników na portalu…Jak na niemiecką świątynie przeszło to wszelkie oczekiwania – mówi ks. Jarek. Zaskoczony był też ks. Józef, który dziękując ks. Jarosławowi powiedział, że to nie przypadek, iż Pan Bóg zetknął ich na wspólnej drodze.
Dzisiaj szybki odpoczynek, a potem jazda w stronę Słowenii, by dotrzeć do Lublany w niedzielę na godz. 15. A dziś, jak co tydzień, ks. Jarosław zaprasza na katechezę zarejestrowaną wczoraj w Berlinie, przed wyjazdem do Husten.
(oprac. BRS)
- 10. 2016