Pracowity dzień w Soverato

 
 
 

Pomimo upałów na południu Włoch i pięknego morza w pobliżu, ks. Jarosław spędził wczorajszy dzień – jak zawsze – w działaniu duszpasterskim. – Nie narzekam, broń Boże , ale jak tylko ogłoszono ludziom, że już jestem w Soverato, rozpoczęły się telefony, prośby o spotkania, ustalanie terminów. A w południe trzeba było jechać kilkanaście kilometrów w góry, do miejscowości Chiaravalle, gdzie w klasztorze oo. kapucynów przechowywana jest figura św. Charbela. – opowiada ks. Jarek. – Wraz ze mną udała się tam pani Dina Giancotti, mój przyjaciel Natalino i jego żona. Bramy klasztoru otworzył nam o. Giovanni.
Statua św. Charbela została umieszczona w przepięknej szklanej gablocie. Pani Dina dodała do niej dwa drzewa cedrowe. Postać świętego wykonana jest ze specjalnej gliny, wypalona potem w temperaturze ok. 1200 stopni C. , następnie dekorowana. Jest naturalnego wzrostu i postury św. Charbela. Niesamowite wrażenie robią jego oczy – otwarte, jak by wciąż patrzyły. Pani Giancotti opowiedziała przed kamerą o całym procesie tworzenia i inspiracji, by złożyć tę figurę w darze Polsce, przekazując ją do pustelni, o zamiarze budowy której słyszała. Specjalny samochód przyjedzie za kilka tygodni do klasztoru, by zabrać statuę do Gragnano. Ale wcześniej artystka będzie musiała coś w niej zmienić…
Ks. Jarkowi nie spodobała się w postaci św. Charbela jedna rzecz: broda. – Pomnik jest piękny, ale ta broda, biała jak śnieg… Nawet św. Mikołaj takiej nie miał… – uważa ks. Jarek, który poprosił artystkę, by zmieniła kolor brody na bardziej naturalny.
Pani Dina była zdumiona taką krytyką, ale będzie teraz myśleć, jak to zmienić – Bądźcie spokojni, póki żyję, dopilnuje tego by broda była brodą, a nie watą. W innym przypadku św. Charbel mógłby się na mnie obrazić – żartuje ks. Jarek. Sprawa białej brody niepokoi go do tego stopnia, iż zdecydował, że na razie nie będzie wyemitowany materiał filmowy o figurze. Zostanie jednak zachowany i kiedyś odtworzony, jako dokument świadczący o tym, jak trzeba było zmienić brodę Charbela. Na koniec spotkania ks. Jarosław pobłogosławił nie figurę, lecz drogę, którą będzie miała do przemierzenia, by mogła szczęśliwie dotrzeć do Polski. Odmówiono modlitwę na Anioł Pański, którą poprowadził jeden z ojców kapucynów, o. Giovanni.
Po powrocie do Soverato ks. Jarek przez kilka godzin rozmawiał z ludźmi, słuchał o ich problemach, spowiadał. – Przyjmowałem wszystkich u s. salezjanek. Najpierw siostry , później świeckich. Wielu przyjechało z miejscowości wokół Soverato. Co jakiś czas patrzyłem, ile osób jeszcze zostało, a kolejka zamiast się skracać, była coraz większa. Ale jak ich nie przyjąć, gdy przychodzą chorzy, cierpiący, bo nikt nie chce ich wysłuchać? Jak mam nie przyjąć, skoro przychodzi matka z trojgiem dzieci – synek 2 latka, córeczka 4, najstarsza 11. Tulą się i proszą, żeby się modlić, bo tatuś zdecydował, że chce ich zostawić. Jak mam nie przytulić do serca, jeśli przychodzi starszy mężczyzna i mówi: W zasadzie nigdy nie rozmawiałem sam na same z księdzem. Ale dowiedziałem się, że mam raka. I tak strasznie się boję. Będzie dobrze? – pyta. Więc go błogosławię i mówię: Będzie dobrze, nie martw się. A on płacze jak dziecko. Jak mam nie przyjąć, gdy przychodzi matka, pokazuje zdjęcia dwóch córek o demonicznych oczach. Dziewczyny – 17, 18 lat – po prostu ją biją. A mąż? – pytam. – Mąż mówi, że matka jest głupia, dewota skończona… Córki z mężem powyrzucały z domu wszystkie święte obrazy, łącznie z krzyżem, który miałam nad łóżkiem. Tu, u księdza mogę się wypłakać. Jak mam nie przyjąć? To tylko niektóre przykłady z wczoraj – mówi ks. Jarosław. I dodaje: – Oni wszyscy, a także siostry salezjanki wraz z matką przełożoną, uczestniczyli w Mszy św. o godz. 18.00. Ustawiłem przy ołtarzu wizerunek św. o. Charbela i płaskorzeźbę Matki Bożej Płaczącej z Syrakuz, bo wczoraj była kolejna rocznica cudu, jaki miał miejsce w 1953 r, gdy Maryja z takiej płaskorzeźby płakała żywymi, ludzkimi Łzami. Dlatego mówiłem im: dzisiaj Matka Boża swoimi łzami obmywa rany waszego serca. Pomyślałem sobie, że póki nie będzie miejsca, gdzie ofiaruję tę płaskorzeźbę, będę ją woził i kładł przy ołtarzu, by wciąż przypominała nam, że Jej łzy wynikające z bólu były i są znakiem miłości do nas.
Podczas Mszy św. na ołtarzu stały relikwie św. Charbela i Jana Pawła II. W czasie homilii ks. Jarek mówił, byśmy naszym życiem ocierali łzy Matki Najświętszej. Opowiadał też o swoim pobycie w Libanie, kiedy niespełna rok temu modlił się i mieszkał w ukryciu pod pustelnią św. Charbela. Po Mszy św. i adoracji Najświętszego Sakramentu ks. Jarosław poprowadził modlitwę o uzdrowienia i uwolnienia, udzielił błogosławieństwa i namaścił wszystkich olejem św. Charbela. Modlitewne spotkanie skończyło się ok. 20.30 – nikt wcześniej nie wyszedł z kościoła.
Bardzo radosnym momentem było dla ks. Jarka pobłogosławienie po Komunii św. kolejnego Domu Modlitwy św. Charbela. Powstał on w miejscowości Spadola koło Soverato, a utworzenie go było od dawna pragnieniem serc założycieli. Ks. Jarosław wręczył również autorce pomnika, pani Dinie medalion oraz srebrny wizerunek Marki Bożej Pompejańskiej jako wyraz wdzięczności za pomnik św. Charbela – dzieło, które miejmy nadzieję, gdy powstanie pustelnia we Florencji koło Iłży, znajdzie się w naszej ojczyźnie.

(oprac. BRS)


31.08.2016

Leave a reply

Your email address will not be published.