Prawdziwa przyjaźń nie potrzebuje słów (20.02.2020)

 
 
 

Im jesteśmy starsi, tym dni, tygodnie i lata stają się krótsze. Jak by pociąg naszego życia mknął coraz szybciej. Wciąż jednak zadajemy sobie pytanie, dokąd tak naprawdę zmierzamy, co jest ważnego, co najważniejszego w tej naszej podróży.
Mądry człowiek powie: wiem, co jest najważniejsze – by umieć kochać i umieć przyjmować miłość. Ktoś doda: wiem, że najważniejsza jest przyjaźń. Ona kroczy równo z miłością, bo granica między nimi jest bardzo cienka.
Wiele osób martwi się teraz o ks. Jarka – mogą nieco odetchnąć, bo czuje się on już dużo lepiej. To dzięki Waszym modlitwom i przyjaźni, której doświadczył i doświadcza od wielu z Was. Prawdziwych przyjaciół zawsze poznajemy w chwilach cierpienia, bólu a zwłaszcza odrzucenia. Pozostają tylko ci, którzy poznali smak takiej wierności w przyjaźni. To oni wznieśli się wyżej; dla nich nie liczy się pieniądz, kariera, stanowisko, dla nich liczy się człowiek. Oni naprawdę mają Boga w sercu.
Prawdziwa przyjaźń nie potrzebuje słów. Wciąż przypomina mi się obraz sprzed kilkunastu lat. Kiedy umarła mama ks. Jarka, Barbara, czekałam na niego na krakowskim lotnisku w Balicach. Gdy wsiadał do samolotu w Rzymie – ona już nie żyła, ale rodzina zdecydowała, by mu o tym nie mówić. To ja miałam przekazać tę wiadomość. Kiedy podszedł, spojrzał na mnie i nie musiałam nic mówić… Zapytałam – już wiesz? Kiwnął głową, że tak. W samochodzie, jadąc z lotniska do jego domu nie zamieniliśmy ani słowa. Ale w tym milczeniu rozmawialiśmy, jak nigdy dotąd.
Dziś ks. Jarek milczy. Milczy, bo cierpi. I wie, że wielu z Was rozmawia z nim jak nigdy dotąd. Tak mogą rozmawiać tylko wierni przyjaciele. I w tym milczeniu stają przed Bogiem. Pod krzyżem Jezusa wszyscy milczeli.
Ks. Jarek powtarza często, że ci, którzy kochali rozmawiali z Nim sercem. A ci, którzy nie znają miłości i przyjaźni tylko nienawiść, niechęć i zawiść krzyczeli w szatańskim uniesieniu do końca obrażając Boga. Są tacy również wśród nas. Oni nie znają litości – jeżeli nie zobaczą, że prawdziwie umarł ten, nad którym odbywa się sąd kapturowy.
Gdy myślę o tym, jak ks. Jarek okazuje swoją przyjaźń, przypomina mi się chwila, gdy sam idzie przez cmentarz dźwigając krzyż. To było kilka lat temu, gdy umarł jego przyjaciel ks. Marek Kaczmarek. Pochowany został na łódzkim cmentarzu – na jego mogile nie było jednak krzyża. On się o ten krzyż postarał – przyniósł na jego grób i wbił najgłębiej, jak tylko mógł. Bo przyjaźń idzie poza grób. I miłość też tam jest, gdy ktoś naprawdę wierzy, że warto się narazić dla prawdziwej miłości i przyjaźni. Zwłaszcza dzisiaj, w czasach, w których wiele rzeczy zatraciło sens.
Barbara Rotter-Stankiewicz
(red. naczelny i właściciel portalu padrejerek.pl)

Leave a reply

Your email address will not be published.