Świadectwo – Medziugorje 21-29 czerwca 2014

 
 
 

Czuję, że powinnam opowiedzieć swoje świadectwo. Jestem to winna wszystkim, którzy mieli odwagę stanąć na forum a ja jej nie miałam. W szkole, przed każdym wyjściem na środek czułam paraliżujący strach i tak mi zostało do dzisiaj. Potrafię rozmawiać, ale nie potrafię mówić czy przeprowadzać prezentacji przed gremium osób. W którymś dniu ks. Dariusz wywoływał nawet moje imię, choć nie wiem czy akurat chodziło o mnie, ale nawet wtedy nieśmiałość zwyciężyła.

Zanim powiem w jaki sposób mnie Matka Boża zaprosiła do Medziugorje, zacznę o tym co działo się rok temu… W sierpniu zeszłego roku groziła mi operacja /wycięcie gruczołu Bartholina/. Miejsce chore było spuchnięte i bardzo bolesne. Dostałam termin na zabieg. Bardzo się bałam i operacji, i utraty gruczołu. W przeddzień, w akcie desperacji i bezsilności, odczuwając dotkliwy ból chorego miejsca, spojrzałam na obrazek Matki Bożej z Medziugorje, który ktoś kiedyś mi dał i po raz pierwszy w życiu zwróciłam się do niej jak do jedynej, mojej Matki prostymi słowami “Mamo, pomóż mi…, boję się”. Tyle było mojej modlitwy. Nazajutrz rano po przebudzeniu nie czułam już takiego bólu, ale spakowałam potrzebne rzeczy i pojechałam do szpitala. Przed zabiegiem lekarz wziął mnie na wizytę. Czując się znacznie lepiej, zaryzykowałam i poprosiłam lekarza o odroczenie operacji. Oburzył się, że to musi być wycięte i naciskając gruczoł udowadniał ból. Uparłam się. Zgodził się w końcu przełożyć zabieg, mówiąc że gdy tylko ból i opuchlizna powróci mam natychmiast przyjeżdżać z tym samym skierowaniem, zmieni tylko datę. Był pewien, że tak będzie. Ja natomiast z dnia na dzień czułam się coraz lepiej, opuchlizna zniknęła całkowicie i mija prawie rok od tego zdarzenia a ja mam spokój 🙂  Dziękowałam Matce Bożej, ale wiedziałam że najbardziej chcę jej podziękować osobiście. Marzyłam od tej chwili o pielgrzymce do Medziugorje… Parę miesięcy później,  w Sylwestra zabrałam syna (samotnie go wychowuję) i siostrzeńca, który akurat u nas gościł i poszliśmy na Nabożeństwo Godziny Miłosierdzia i mszę do Sanktuarium Miłosierdzia w Łagiewnikach. Cieszyłam się, że w tym dniu przyjmę Jezusa do swego serca, ale będąc już na miejscu, gdzieś w sercu był lekki żal, że kolejny Sylwester samotny… Chyba już siódmy rok… Nie zabiegałam o poznanie nikogo, nie miałam na to czasu.  I tak patrząc na Jezusa Miłosiernego poprosiłam “Panie Jezu… proszę, daj mi mężczyznę, który byłby do Ciebie podobny choć w 10%… ” i dodałam z siłą i wiarą, która rzadko mi się zdarza, gdy proszę –  “Jezu ufam Tobie..”. Gdy przyszliśmy do domu, okazało się że w poczcie czeka na mnie wiadomość e-mail od pewnego Tomka z portalu zapisanisobie.pl, napisana o 16 z minutami a więc w czasie, gdy się modliłam w Sanktuarium. Odebrałam to jako znak i odpisałam. Nazajutrz, czyli  1 stycznia tego roku już się spotkaliśmy i tak zaczęła się nasza intensywna znajomość… Okazało się, że ma za sobą rozwód cywilny, 5-letniego syna… Miałam wahania, nigdy wcześniej nawet przez myśl nie przemknęło by być z kimś po rozwodzie. Jednak Bóg tak właśnie chciał, dał mi go, nie mogłam i nie chciałam przekreślać człowieka. Dałam więc sobie i jemu czas. Odkrywaliśmy siebie i przeżyliśmy cudowne chwile. On – bardzo religijny, miał za sobą 4 lata w seminarium Michalitów, wcześniej był ministrantem, później kościelnym. Zaczęliśmy snuć plany, myśleć o unieważnieniu, mój syn go bardzo polubił. Padło hasło by jechać gdzieś wspólnie, były różne propozycje, ale gdy rzucił pomysł “Ziemia Święta” byłam w siódmym niebie 🙂 To było marzenie mojego życia – jechać do miejsc, po których chodził mój ukochany Jezus… Marzenie, jakoś wcześniej nieosiągalne nagle stało się tak realne, że skakałam w duchu z radości.. Tomek znalazł ofertę wyjazdu do Ziemi Świętej u Franciszkanów, ale gdy zadzwonił, okazało się ze nie ma już miejsc. Przejęłam więc pałeczkę, otworzyłam Google i wybrałam pierwszą ofertę, która nawinęła mi się pod rękę. To było biuro p. Joli Więckowskiej 🙂 Od razu wzrok spoczął na “Ziemia Święta w czasie kanonizacji”. Cena była przystępna, termin odpowiedni i jeszcze ten cudowny fakt, że będąc tam, w Ojczyźnie Chrystusa, nad nami będzie się unosił duch Św. Jana Pawła II. Modliłam się tylko, by były miejsca 🙂 I były. Nie znaliśmy tego biura i mieliśmy obawy, czy w ogóle pojedziemy, mając na uwadze różne perypetie turystów z biurami, ale zaufałam Bogu i uspokajałam Tomka. Tuż przed wyjazdem, zajrzałam jeszcze na stronę biura, by zobaczyć czy nie ma jakichś informacji przedwyjazdowych lub może zmian albo odwołania. I co zobaczyłam? Ano, tuż po otwarciu wyświetliła mi się informacja o wyjeździe na pielgrzymkę do Medziugorje. Pomyślałam tylko, że Matka Boża sama mi podaje na tacy pielgrzymkę, jakby mnie zapraszała. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to tak “działa”, dopiero później dowiedziałam się od przypadkiem poznanej osoby, że Matka Boża zaprasza do siebie w wybranym przez siebie czasie. W każdym razie, gdy powiedziałam o tym Tomkowi, zapalił się bardzo i skojarzył że 33 rocznica Objawień zbiega się dokładnie z jego 33 rocznica urodzin w tym roku. Studziłam jednak jego zapał, bo na Ziemię Świętą wydałam wszystkie pieniądze i jeszcze zapożyczyłam z karty kredytowej. Nie widziałam wyjścia, bo pielgrzymki były w krótkim odstępie czasu od siebie a ja zawsze jak zosia samosia chciałam byc niezależna. Powiedziałam “nie jadę”. Nie da się. Mówiłam “Odłóżmy to na później lub może jedź sam..”, ale Matka Boża chciała inaczej. Zapraszała mnie, zapraszała jego.. Tym razem on się uparł i tłumacząc, że dla niego to nie problem opłacić nas oboje i nie pojedzie beze mnie. Przekonał mnie. Tym bardziej, że miałam w maju urodziny i zgodziłam się przyjąć ten dar od Boga i od Tomka jako urodzinowy (śmiałam się w autobusie, że gdy ludzie wstawali i mówili w świadectwach o sponsorach, on powinien wstać i złożyć świadectwo zaczynając od słów “Jestem sponsorem…”:) Z Betlejem mailowaliśmy do biura Centrum, by zarezerwować miejsca do Medziugorje. By nie brakło miejsc dla nas 🙂

Dwa dni przed wyjazdem do Medziugorje było Boże Ciało. Nie zdążyłam się wcześniej wyspowiadać w ferworze różnych zajęć. Gdy w dniu Święta przyszłam na mszę byłam smutna z tego powodu.. że w tak ważnym dniu, w Imieniny Jezusa ja nie przyjmę go do swojego serca. Było mi tak przykro i źle.. W konfesjonale nie było księdza. Minęło już z 10 minut mszy. Mogłam tylko sobie wyrzucać ten fakt i  przepraszać Jezusa. Pomyślałam “Jezu, nie proszę Cię o wybaczenie – proszę Cię o Miłosierdzie…” Nie upłynęło pół minuty a koło mnie przeszedł ksiądz. Skierował się do konfesjonału 🙂 Jeszcze będąc w szoku, podziękowałam Bogu i bez jakiegoś rachunku sumienia pobiegłam do spowiedzi czując że Jezus mnie zaprasza. Pomyślałam potem, że zawsze przygotowywałam się do spowiedzi skrupulatnie, odmawiając po kolei rachunek sumienia, modlitwy itp a właśnie tą spowiedź zapamiętam na całe życie… Szczery, bezsilny żal i Miłosierdzie Jezusa.. Za 2 dni mogłam już szczęśliwa i wyspowiadana jechać do Medziugorje! Miałam jednak pewne obawy.. Tomek.. Jak to będzie po pielgrzymce? Na pielgrzymce “święci” a po pielgrzymce..? Ziemi Świętej nie splamiliśmy grzechem, ale po powrocie do Polski wszystko wróciło.. Grzech wrócił… Znów rozdarcie.. Między Jezusem a Tomkiem.. Smuciłam się, że w Medziugorje penie też wytrwamy w cnocie czystości a po powrocie będzie jak dawniej.. Miałam też ciągłe dylematy moralne jeśli chodzi o jego rozwód.. Wydawało mi się, że wszystkie znaki na niebie są za nami, ale ciągle czekałam na jasną odpowiedź… Jechałam więc do Matki Bożej nie tylko podziękować za uzdrowienie, ale też po radę.. po odpowiedź. Otrzymałam ją szybciej niż się spodziewałam, bo już w Ludbregu. Tuż przed wejściem do Sanktuarium Krwi Chrystusa usłyszałam wewnętrzny głos ” Tu kończy się Twoja misja, twoje zadanie.. Teraz Tomkiem zajmie się Jezus i Matka Boża” Doznałam niejako olśnienia, że byłam tylko narzędziem w rękach Boga. Miałam go przeprowadzić przez te pół roku naszej znajomości i doprowadzić do Boga a nie – jak ja myślałam – być jego partnerką.. Gdy jechaliśmy z Ludbregu autobusem, przyszła myśl “Wracam do tego, który daje mi największe szczęście, do Jezusa” I wtedy jak za dotknięciem różdżki pojawiło się słońce i wiązka promieni zaświeciła mi prosto w twarz. Było to jak potwierdzenie dobrego odczytania woli Boga… Jak radość Najwyższego… Powiedziałam o tym Tomkowi… Niestety, nie podobało mu się to. Buntowało się całe jego wnętrze.. Ja natomiast już w Medziugorje otrzymywałam dalsze słowa, zdania na potwierdzenie właściwej decyzji o rozstaniu.. Słuchałam o rozwodach, ochronie rodzin.. świętym sakramencie małżeństwa, niesieniu krzyża przez małżonków..i mnóstwo innych słów, które tylko upewniały mnie w tym, aby nie stać na drodze do zbawienia Tomkowi a nawet próbować go przybliżać na powrót do rodziny.. Choć jemu wydaje się to niemożliwe, wiem że u Boga nie ma nic niemożliwego.. Boże wybory są trudne, jego ścieżki nie są proste a bramy szerokie, ale dają to szczęście i tą wolność o której mówił Wiesiek… Całkowicie oddałam się Jezusowi i Maryi.. Modlę się tylko, by dobrze odczytywać Ich wolę. I kochać ludzi. Kochać tą miłością, którą kocha Chrystus. Tomek się bardzo zmienił i nadal się zmienia. Na lepsze 🙂 Owoce w nim pięknie się rozwijają, mam nadzieję, że i we mnie. Co mogę już powiedzieć to to, że tam.. pod krzyżem na Krizevcu zostawiłam Jezusowi moje grzechy, zwłaszcza grzech nieczystości, z którym do tej pory sobie nie radziłam. Zostawiłam go tam tak jak Wiesiek zostawił papierosy.. I mam to samo wrażenie:  że gdzieś tam w przeszłości było coś takiego, ale tego “nie czuję” 🙂 I oby tak dalej! Zawierzyłam się Bogu i uwielbiam pełnić Jego wolę. To daje taką radość a jednocześnie ciągły niedosyt i ciekawość co też Bóg jeszcze ma dla mnie.. dla mnie dzisiaj.. dla mnie jutro i tak dalej 🙂 A za chwilę strach… czy podołam, czy będę miała siłę..

IMG-20160519-WA0002Na koniec coś jeszcze. Jak powiedziałam, jechałam do Medziugorje głównie, by podziękować Matce Bożej za uzdrowienie. Gdy pewnego dnia usłyszałam od kogoś, że Matka Boża ma przyjść na Górę Objawień do Ivana, zapragnęłam tam być. Jak najbliżej Niej, by jej podziękować i cieszyć sięJej bliskością. Poczułam ta dziecięcą radość dziecka w spotkaniu z matką.. W tym dniu prawdopodobnie miała być też adoracja, ale to miało się okazać po mszy. Po popołudniowym spotkaniu z Ivanem chcąc przejść między ławkami uderzyłam się bardzo boleśnie w nogę o metalową część ławki. Noga była porządnie stłuczona i bolała okropnie przy stąpnięciu a co dopiero przy chodzeniu. Pomyślałam wtedy z żalem “Jak ja pójdę teraz do Matki Bożej..?” a że Tomek się jeszcze z kimś zagadał, pomyślałam, że rozmasuję ją i może coś to pomoże. Gdy tylko dotknęłam mięśnia poczułam, że noga nic, ale to NIC mnie nie boli. Nie wierząc do końca, stanęłam na niej i przeszłam. ZERO bólu 🙂 Pomyślałam “A to Matka Boża dala mi znów prezent. I znak, że chce bym do niej przyszła 🙂 Nie wiedziałam jak się to stanie, ale wiedziałam już, że tej nocy będę na Górze Objawień. Przed 19.00 wybraliśmy się z Tomkiem na mszę, a że przyszliśmy na styk, niemożnością było już znalezienie naszej grupy, usiedliśmy więc w ławkach z boku kościoła, gdzie księża spowiadają.. Tomek poczuł nagłą chęć spowiedzi. Ucieszyłam się. Wiele razy pytałam go czy nie tęskni za Eucharystią. I wreszcie teraz po dwóch latach nadeszła ta chwila… Zdążył i skończył spowiedź, gdy już skończyła się msza i była koronka pokoju. Wstępnie całą nasza grupa była umówiona po mszy przy autobusie. Ja nie wiedząc co ksiądz IMG-20160519-WA0000zapowiedział (nie mieliśmy w tym dniu słuchawek i nie byliśmy z Wami), widząc że ludzie zaczynają się rozchodzić pobiegłam z Tomkiem na parking. Po drodze spotkaliśmy jedną panią z naszej grupy, ale na pytanie gdzie jesteście, nie umiała odpowiedzieć. Przy autobusie był tylko zdezorientowany kierowca i jedna para. Na parkingu robił się tłok. Auta próbowały odjeżdżać, robił się zator, Was nie było. Szybka decyzja: idziemy na nogach. Było już po 21.00. Dotarliśmy z rzeszą ludzi ok 21.40 Staliśmy w niedalekiej odległości od figury Matki Bożej. Odmawialiśmy różaniec. O 22.00 zaległa cisza. Ivan miał widzenie.. Ja czułam się tak dobrze.. U Matki.. Cieszyłam się, że tu jestem. Marzyłam, aby tu, na tej Górze ofiarować Jej mojego syna.. Wzięłam jego zdjęcie, by złożyć je u Jej stóp.. Tak się też stało. Przepiękne przeżycia noszę w sobie z tej wizyty. Byliśmy tam prawie do północy. Na drugi dzień spytałam jedną panią gdzie Wy byliście, gdzie była cała grupa? Jakież było moje zdziwienie, gdy odrzekła, że na Adoracji Najświętszego Sakramentu. Nie mieliśmy pojęcia, że była Adoracja. Teraz wiem, że Matka Boża a raczej Jezus tak zaaranżował wszystko abyśmy w pełnej nieświadomości mogli iść wtedy na Górę Objawień..  Bez wyrzutów sumienia że coś wybieramy. Tak pokierował, abyśmy nie stali przed faktem wyboru. Wiem, że w tym dniu Matka Boża sama zaprowadziła mnie na Górę Objawień.. A nazajutrz uczestniczyłam w przepięknej Adoracji Najświętszego Sakramentu, która pozostanie w moim sercu na zawsze.. To tyle.

Ewa Kasprzyk

Leave a reply

Your email address will not be published.