17.02.2015 Bejrut: To będzie niezwykła pielgrzymka

 
 
 

Pierwszy dzień pielgrzymki do Libanu rozpoczęty. Wczoraj po południu ks. Jarek razem z ks. Paolo Cecere przyleciał do Bejrutu.. W czasie, gdy polska grupa wyruszała z Warszawy, ks. Jarek i Paolo celebrowali Mszę św., prosząc o szczęśliwe dotarcie pielgrzymów na miejsce.
– Powitanie było bardzo miłe. Mówi się o wielkich kontrolach, czekających turystów w Libanie, jednak celnik, gdy zobaczył mnie w sutannie, podszedł do mnie z wielkim szacunkiem i powiedział: proszę przejść bez żadnej kontroli. Musiał być katolikiem… – mówi ks. Jarosław. – Od razu czułem, że to będzie niezwykła pielgrzymka. Kiedy wszedłem na salę oczekiwań, nagle podbiegła do mnie młoda dziewczyna i pyta po polsku: Ksiądz jest z Polski? – Tak, ale wiele lat mieszkam poza jej granicami. – A ja jestem z Białorusi, ale wiele lat mieszkałam w Polsce, nauczyłam się języka. Jestem wyznania prawosławnego, lecz bardzo szanowałam i kochałam Jana Pawła II. Wyszłam za mąż za Libańczyka, powinien gdzieś tu być…Przyprowadziła męża. Zapytałem, czy chce przyjąć błogosławieństwo. – Bardzo prosimy. – A mąż jest muzułmaninem? – spytałem. – Tak. Ale on co niedzielę chodzi ze mną do kościoła… Więc położyłem na nich ręce. I błogosławiłem prawosławną i muzułmanina. A później, kiedy okazało się, że on mówi po rosyjsku, już sam powiedział, że bardzo cieszy się z tego błogosławieństwa. Szczęśliwi pojechali do domu. Tylko moja włoska grupa dziwnie na mnie patrzyła – byli przekonani, że spotkałem starych przyjaciół. Odpowiedziałem – nie, mam nowych, już tu, z tego miejsca.
Z lotniska księża udali się do odległego o 50 km miejsca zakwaterowania, w domu sióstr zakonnych. Ks. Jarek nie odpoczywał jednak długo, bo o drugiej w nocy pojechał na lotnisko, by powitać pielgrzymów z Polski. Czekał na nich do czwartej nad ranem. Byli bardzo zadowoleni z podróży i powitania. Księża i ponad 40-osobowa grupa pielgrzymów z Polski wyróżniała się biało-czerwonymi chustami. – Zrobiło się narodowo – opowiada ks. Jarosław. – Gdy jechaliśmy autokarem do sióstr na odpoczynek, zrobiłem wszystkim małą niespodziankę. Powiedziałem: Nie przyszedłem was powitać sam – jest tu również św. o. Charbel. Więc przywitajcie się z nim… I w drodze każdy mógł wziąć i ucałować jego relikwie.
Ks. Cielecki przywiózł do Libanu również Dzieciątko Jezus, które zostanie umieszczone w pustelni św. Charbela, jako dar od pielgrzymów z Włoch. Miał ze sobą również dużą walizkę, pełną karteczek z wypisanymi na nich intencjami, zebranych w ostatnich miesiącach z parafii włoskich i polskich. – Są tam prośby, dziękczynienia i modlitwy. Wiele opisanego cierpienia i wielkiej nadziei. Gdy na lotnisku Fiumicino w Rzymie moja waliza przekroczyła wagę, trzeba było ją otworzyć – kobieta, która do niej zaglądała, zdziwiła się, że wiozę tyle kartek. Trzeba było, żeby Włosi pomogli przewieźć mi te prośby… Czuję się naprawdę jak listonosz św. Ojca Charbela. Największą prośbę przynoszę w moim sercu – od was wszystkich, na których w ostatnich trzech latach położyłem ręce i błogosławiłem – i od każdego tę prośbę – błaganie zaniosę – mówi ks. Jarek.
Dzisiaj mamy dzień zwiedzania Bejrutu, jutro rozpoczynamy Wielki Post uroczystą Mszą św. w Bekaa-Kafra, gdzie urodził się i przez 23 lata żył Józef, który potem został świętym o imieniu Charbel.

Oprac. Barbara Rotter-Stankiewicz

 

ZOBACZ ZDJĘCIA

1 Comment

Leave a reply

Your email address will not be published.