26.05. Bądźcie przyjaciółmi Jezusa

 
 
 

We wtorek rano ks. Jarek, pielgrzymujący od kilu dni z relikwiami św. Jana Pawła II i św. O.Charbela po Kalabrii, gdzie przybył na zaproszenie księży proboszczów i wspólnot kilku parafii, pojechał z gór ok. 50 km do nadmorskiej miejscowości Soverato. W szkole katolickiej spotkał się z dziećmi, młodzieżą, nauczycielami i siostrami zakonnymi, które ją prowadzą. Ku jego zaskoczeniu przed wejściem do budynku czekała już lokalna telewizja.
Spotkania rozpocząłem od klas najmłodszych, byłem w każdej sali. Najpierw krótka modlitwa, przedstawienie, błogosławieństwo krzyżem misyjnym. Pytałem dzieci, czy modlą się z rodzicami w domu, kim był św. Jan Paweł II. Nawet te najmłodsze, przedszkolaki, wiedziały że był to papież, gdzie jest Polska, a nawet, że jej stolicą jest „Varsavia”. Wiedziały, że przyjechałem z bardzo daleka – opowiada ks. Jarosław. – Zapytałem, co noszą na szyi i okazało się, że różne wisiorki. Przyrzekły, że gdy wrócą do domów poroszą o medalik i nie będą nosić słoników ani kluczyków, tylko medalik albo krzyżyk, a w mieszkaniu poszukają, gdzie wisi krzyż. I obiecały, że dziś wieczorem będą się razem modlić, więc to spotkanie odbije się echem w ich rodzinach..
Ale pytał nie tylko ksiądz, także dzieci zadawały pytania. –Pytania były różne – jeden chłopczyk, gdy dowiedział się, że tak dużo kilometrów przejechałem, obszedł ze mną pół szkoły pytając wciąż, czy mi się w samochodzie silnik nie zapalił. Pewnie zostanie mechanikiem – żartuje ks. Jarek.
Najstarsza młodzież z gimnazjum i szkoły średniej, nauczyciele zgromadzeni na sali, gdzie miał być wyświetlony film, powitali księdza gromkimi brawami. – Spytałem: naprawdę tak na mnie czekaliście? Przychodzę do was z Jezusem. On was kocha. Przychodzę pokonując tysiące kilometrów, z kraju św. Jana Pawła, by wam powiedzieć o tej miłości Jezusa. Przerwali mi oklaskami. Wzruszyłem się – mówi ks. Jarek. Uczulał młodzież na płynące z różnych stron zagrożenie, które niesie m.in. Internet i apelował, aby zabezpieczali się przed złem przez modlitwę. – Nie wstydźcie się modlić razem, nosić medalik, To dzisiejsze spotkanie ktoś już w niebie zaplanował. Myślę, że na pewno Matka Najświętsza, która tu przychodzi w maju razem z Janem Pawłem II i o. Charbelem.

 


Ks. Jarek opowiedział przed projekcją o realizacji filmu o ks. Karolu Wojtyle. – Byłem zaskoczony, bo podczas prezentacji panowała kompletna cisza. A już największe zdumienie ogarnęło mnie, kiedy kilku uczniów poprosiło mnie o spowiedź w czasie filmu…Kiedy już po projekcji wszystkich pobłogosławiłem i szedłem korytarzami szkoły, oglądnąłem się i nagle zobaczyłem wielki tłum młodzieży, który mnie zaraz otoczył, tak że trudno było wyjść. Obiecywali, że się będą modlić za mnie, prosili o błogosławieństwo, pytali czy jestem na Facebooku, prosili o kontakt. Jeden z gimnazjalistów poprosił mnie na krótką rozmowę – chciał tylko, bym go pobłogosławił i przytulił. Więc go mocno przytuliłem do serca, a on wyszeptał: taki jestem szczęśliwy, nie czułem się tak od czasu, kiedy umarła moja mama.
W szkole siostry przygotowały obiad, ale trudno było go jeść, bo wszystkie chciały, żeby ksiądz z nimi rozmawiał. – Jeszcze wspólne zdjęcie, błogosławieństwo. Siostry były szczęśliwe, a ja wzruszony – szły za mną, niektóre o kulach i obiecywały, że się będą za mnie modlić – mówi ks. Jarosław.

 

 

Natychmiast po obiedzie trzeba było jechać z powrotem 50 km, bo w Serra San Bruno czekali ludzie pragnący założyć dom modlitwy. I tak, na południu Włoch powstał 122 Dom Modlitwy św. Ojca Charbela.
Po katechezie znów w drogę, do miejscowości Spadola, gdzie ks. Cielecki odprawił nabożeństwo Eucharystyczne z litanią do Matki Najświętszej i modlił się o uzdrowienia za wstawiennictwem świętych o. Charbela i Jana Pawła II. Kościół był wypełniony - proboszcz stwierdził, że w zwykły dzień przyszło tylu ludzi, ilu nawet nie ma w święta.
Podczas nabożeństwa ks. Jarosław podjął zadanie nauczenia tamtejszych parafian szacunku dla Eucharystii - W tym kościele prawie nikt nie klękał, nawet gdy niosłem Najświętszy Sakrament. Ludzie stali, a dzieci i niektórzy dorośli siedzieli. Gdy to zobaczyłem, zatrzymałem się w przejściu z Panem Jezusem i wyjaśniłem, że tylko ci, którzy są chorzy i niedołężni mogą nie klękać, ale my powinniśmy okazać tym gestem szacunek Jezusowi. Uklęknęli i pozostali na klęczkach. Myślę, że to będzie największy owoc tych dni - mówi ks. Jarosław.
W homilii poruszył temat powołania do kapłaństwa, wspominając o tym, jak bawił się w księdza, gdy był małym chłopcem. - Teraz jestem szczęśliwy, że mogę, mówić tu do was o Chrystusie, który kiedyś tam w dalekiej Polsce powiedział do mnie - Pójdź za mną. Warto było, chociaż by dla tej chwili. Poszedłem za Nim, by dziś przynieść Go wam bliżej niż kiedykolwiek. Nie odrzucajcie Chrystusa. Nie traktujcie Go powierzchownie, ale bądźcie tymi, którzy stają się Jego przyjaciółmi.

Po Mszy św. ks. Jarosław udzielił wszystkim błogosławieństwo olejem św. Charbela. - Wiele osób prosiło o wspólną fotografię. Niektórym się udało - ta mniejsza grupka to nowy Dom Modlitwy św. Charbela w Spadoli nr 122. Poprosili, bym pod koniec sierpnia poprowadził u nich rekolekcje i zgodziłem się na to. Może wtedy będzie tam już więcej Domów Modlitwy św. Charbela? - zastanawia się ks. Jarek.

 

 

Do zakrystii znów ustawiła się kolejka - Błagałem ich - idźcie już do domu, ale chcieli zostać jeszcze na chwilę. Długo będę pamiętał dwóch 17-18-letnich chłopaków, którzy weszli do zakrystii. - Co chcecie? Spowiedź? - Nie. -Porozmawiać? - Nie. W końcu spytali, czy mogą mnie ucałować w rękę. Byłem bardzo zażenowany, ale się zgodziłem. Pocałowali, mocno się przytulili i poszli bez słowa - relacjonuje ks. Jarek. - Przed kościołem czekała jeszcze jedna kobieta - mówi, że jej mąż od 6 lat leży sparaliżowany, zaintubowany. „To tu, w sąsiedniej miejscowości, wiem, że już jest późno, ale choć na chwilę gdyby ksiądz mógł przyjechać”.- prosi. Więc jej powiedziałem, żeby pojechała przede mną, ale szybko. Jechaliśmy kilka kilometrów przez jakiś las, zatrzymaliśmy się przed domem, a tam rodzina przy łóżku i wspólna modlitwa. Jak bardzo cieszył się ten chory, kiedy mógł ucałować relikwie Jana Pawła II…
Do domu, czyli agroturystycznej kwatery w górach ks. wrócił „już” o 22. - Byłem zmęczony, ale znów bardzo szczęśliwy. Podwójnie, bo gospodarze obiecali ugotować mi rosół. Ale kiedy wszedłem, czekali na mnie już ich znajomi. Przepraszali, że mnie nie uprzedzili. Czekali z dwójką chorych dzieci. Pomodliłem się, pobłogosławiłem - mówi ks. Jarek. -Usiadłem, przynieśli mi rosół. - To ma być rosół? - zdziwiłem się, bo to była zupa jarzynowa, ale oni uważali, że to rosół. No cóż, zjadłem, myśląc że prawdziwy rosół czeka mnie dopiero w Polsce.
Pielgrzymka po Kalabrii dobiega już końca. - Proszę was wszystkich o modlitwę. Na dzisiaj zapowiedziało się wiele osób, przyjadą chorzy. A po południu w sali gminnej Serra San Bruno odbędzie się prezentacja filmu, przyjdzie burmistrz, władze miasta i pewnie dużo ludzi - wiedzą, że to ostatni punkt spotkania. Wieczorem jadę do Soverato, gdzie o 21.30 rozpocznę na żywo transmisję katechezy po polsku, na którą zapraszam. (na stronie www.padrejarek.pl)

Oprac. Barbara Rotter-Stankiewicz

 

Leave a reply

Your email address will not be published.