Bartuś czuje się na plebanii jak w domu 20.09.2021

 
 
 

Wczorajsza niedziela w parafii Matki Bożej Wniebowziętej i św. Charbela we Florencji koło Iłży była też przeżywana w sposób bardzo radosny. Po Mszy św. o godz. 11 miłą niespodziankę zrobili ks. Jarosławowi rodzice 12-letniego chorego na nowotwór Bartusia, z którym ksiądz jest bardzo zaprzyjaźniony. We Florencji trwa nieustanie modlitwa w intencji chłopca będącego w trakcie terapii.
Jeszcze 28 stycznia, gdy Bartuś z rodzicami przyjechał do pustelni, ks. Jarek wnosił go na rękach do sanktuarium i celi św. Charbela, bo chłopiec nie mógł chodzić po przyjętej chemii.

Wczoraj było zupełnie inaczej: Bartek szedł o własnych siłach, by modlić się razem z księdzem, swymi rodzicami i siostrą Milenką przed wizerunkiem Matki Bożej Dobrego Początku i w celi św. o. Charbela w pustelni. Ksiądz Jarosław kolejny raz pobłogosławił go olejem przywiezionym z Annaya.

A później było rodzinne spotkanie na plebanii i wspólny obiad. Korzystając z gościny ks. Jarosława przez kilka dni, miałam okazję widzieć, jak serdeczne relacje łączą go z chłopcem i jego rodzicami. Bartuś – bardzo spostrzegawczy i dowcipny młody człowiek, wymieniał z ks. Jarkiem poglądy na temat różnych zwierzaków, żartował, zaśmiewał się z komentarzy księdza, zajadał obiadem, a zwłaszcza owocami, których nie wolno mu było jeść podczas terapii. Nie pierwszy raz usłyszał wczoraj od ks. Jarka: „Bartuś, pamiętaj, że masz tu swój dom” i czuł się jak w domu.
Nie on jeden, bo ks. Jarek nie tylko nie zamyka przed nikim drzwi, ale je przed wszystkimi otwiera na oścież. Jego plebania to prawdziwy „dom otwarty”, w którym jest miejsce dla każdego, przez który stale przewijają się ludzie z różnych zakątków Polski i Włoch, skąd nikt nie wyjdzie głodny, spragniony i zasmucony.
Barbara Rotter-Stankiewicz

Leave a reply

Your email address will not be published.