Będę ten krzyż miał przy sobie… (5.02.2018)

 
 
 

Zgodnie z zapowiedzią ks. Jarosław przewodniczył wczoraj Mszy św. w małym sanktuarium Matki Bożej del Libera w Gragnano. Sanktuarium tym opiekują się oo kapucyni. Już wielokrotnie sprawował tam liturgię i głosił rekolekcje, zwłaszcza dla czcicieli św. Charbela. Wczorajsza Msza św. miała mieć kameralny charakter, jednak gdy ludzie dowiedzieli się o niej „pocztą pantoflową”, przybyło ich nieco więcej niż zwykle. Przed Mszą św. wielu jeszcze czekało przed sanktuarium, gdyż rozpościera się stamtąd przepiękny widok na Pompeje, wulkan Wezuwiusz i zatokę Neapolitańską. Ks. Jarosław skorzystał więc z okazji, by wygłosić krótką katechezę, o tym, że przybyli na Eucharystię w tak piękne miejsce.

Nawiązując do wyborów parlamentarnych, które odbędą się we Włoszech 4 marca skwitował katechezę słowami: – Pamiętajcie: ani lewica, ani prawica nic dobrego nie będzie w stanie uczynić, jeśli by odrzuciła Boga. Tylko z Nim może być przyszłość każdego narodu i rodziny.
O godz. 10.30 rozpoczęła się Msza św. – ks. Jarosław modlił się również w intencjach wszystkich z Italii i Polski, którzy go o to prosili.
W kazaniu (emitujemy je w języku włoskim) mówił o tym, że codziennie musimy wybierać Chrystusa w życiu – ten wybór musi być codzienny, ponieważ codziennie jesteśmy atakowani przez złego ducha, by stawać się obojętnymi wobec Chrystusa, wobec drugiego człowieka, a zwłaszcza wobec jego cierpienia.

– Są tacy, którzy nie tylko nie wybierają Jezusa, ale świadomie twierdzą, że już w Niego nie wierzą – powiedział ze smutkiem ks. Jarek.
W pewnym momencie wyjął mały posrebrzany krzyż i kontynuował: – Nim do was przyjechałem sprawować tę Eucharystię, przyszedł do mnie mężczyzna, który poprosił o rozmowę. Powiedział: „Ja już nie wierzę w Boga. Byłem kiedyś w Medjugorie, wydawało mi się, że uwierzyłem. Kupiłem tam ten krzyżyk. Kilka miesięcy później zostałem bardzo źle potraktowany przez katolickiego księdza. I wtedy powiedziałem sobie, że to wszystko jest kłamstwo, cała hierarchia i Kościół. Przeczytałem wiele książek i doszedłem do wniosku, że Boga nie ma. Chciałem spotkać księdza, bo obserwowałem i słuchałem wcześniej, co ksiądz mówi. Jestem przekonany, że ksiądz naprawdę wierzy. Dlatego oddaję ten krzyż”. Ucałowałem krzyżyk i powiedziałem: – Biorę go i ciebie razem z tym krzyżem. Będę go miał przy sobie. Codziennie będę go kładł na ołtarz, błagając Boga, aby dotknął twego serce. I chciałbym doczekać takiej chwili, że przyjdziesz do mnie po ten krzyż. Ja zawsze będę go dla ciebie miał. Pamiętaj… I wciąż będę prosił wszystkich o modlitwę za ciebie. Pobłogosławiłem go, mimo że on już nie uczynił znaku krzyża. Pamiętajcie o tym mężczyźnie w modlitwie I pamiętajcie w modlitwie o tym księdzu, który go źle potraktował. Nie okazał mu dobroci. Tłumaczyłem temu mężczyźnie: To, może trafiłeś na zły dzień tego kapłana, to przecież człowiek, może nawet potem żałował, nie osądzaj go…
Po Mszy św. na tarasie widokowym wszyscy odmówili modlitwę Anioł Pański i ks. Jarosław pobłogosławił każdego indywidualnie. Było też na koniec wiele radości; ksiądz poprosił, by wszyscy utworzyli koło chwytając się za ręce i powiedział: -Teraz przekażemy sobie iskierkę miłości… Podrapał po wewnętrznej części dłoni osobę po prawej stronie i każdy przekazywał to drapanie, aż „iskierka” powróciła do lewej dłoni księdza. Śmiechu było co niemiara… Ks. Jarek skwitował: – Ta jedna iskierka stała się już płomieniem miłości. Idźcie teraz zapalić innych miłością do Boga i człowieka.
(oprac. BRS)

1 Comment

Leave a reply

Your email address will not be published.