Bejrut. Pod parasolem Ojca Charbela

 
 
 

We wtorek, w pierwszym dniu pobytu w Libanie pielgrzymi, zwłaszcza z Polski, musieli odpocząć po nocnej podróży. Obwieściłem wszystkim: jeśli ktoś nie może spać, zakazuję wychodzić na korytarz, by nie budzić innych. Dopiero przed godziną 13 spotkaliśmy się na obiedzie i zobaczyliśmy się bez osłony nocy. Włosi byli lekko zszokowani, że przybyło aż tylu Polaków.
Po posiłku przyszedł czas na zwiedzanie Bejrutu. Mieliśmy w planie pojechać do miejscowości Bekaa- Kafra, ale ze względu na duże opady śniegu w górach trzeba było nieco zmodyfikować plan. Jak na razie, św. ojciec Charbel super z nami współpracuje…Mimo prognozy pogody, mówiącej o intensywnym deszczu, w ogóle tego nie odczuliśmy. Gdy wyjechaliśmy – lekko padało, ale gdy mieliśmy wysiąść z autokaru – przestało. Zwiedziliśmy całe centrum Bejrutu i po kilku godzinach wróciliśmy na nocleg. Oczywiście, gdy wsiedliśmy do autokaru – zaczęło padać… Więc wolałem wniebogłosy: Ojcze Charbelu, jakże Ci dziękuję za taki parasol! Wielu ludzi uchroniłeś, uratowałeś, to co dla Ciebie deszcz. Święty Ojcze, jesteś naprawdę przyjacielem.
W Bejrucie pielgrzymi zwiedzili muzeum narodowe, w którym znajduje się wiele niezwykle pięknych i cennych eksponatów z czasów Fenicjan. Potem odwiedziliśmy największy w mieście meczet, w którym modliło się wielu ludzi. Przed wejściem mężczyźni zdjęli buty, a kobiety musiały złożyć czarne tuniki z kapturami.
Zostanie mi w pamięci rozmowa z jednym z porządkowych – muzułmaninem. Powiedziałem mu, że jesteśmy z kraju Jana Pawła, którego znałem i miałem możliwość z nim podróżować. Był autentycznie wzruszony – chwycił mnie za ręce i patrząc w oczy powiedział „A love John Paul II” – kocham Jana Pawła II.
Zwiedziliśmy również katedrę maronitów p.w. św. Jerzego oraz katedrę obrządku łacińskiego, którą opiekują się ojcowie kapucyni. Tamtejszy proboszcz, o. Francesco wskazał nam miejsce przy drzwiach wejściowych, mówiąc: w tym miejscu w czasie wojny zamordowano 27 osób…Opowiadał też o innych tragicznych wydarzeniach m.in.– o tym, jak ze świątyni zrabowano organy. Pobłogosławił nas wszystkich. Wspólnie, na klęczkach, z podniesionymi rękami zaśpiewaliśmy: Niech będzie chwała i cześć Jezusowi.
O. Francesco powiedział, że Maronici już w poniedziałek rozpoczęli post, który dla nas zaczyna się od Środy Popielcowej. Mają też obrzęd posypania głów popiołem, który dziś będziemy przeżywać. Mówił jednak, że post u maronitów jest bardzo surowy. Trwa 42 dni, w ciągu których wierni jedzą tylko raz dziennie bezmięsny posiłek. Do zeszłego roku mogli pić wodę tylko do godziny 12, ale teraz zniesiono ten nakaz. Bardzo dużo się modlą. Przypomnijmy, że chrześcijanie tego obrządku byli zawsze najwierniejsi Ojcu Świętemu i prymatowi Piotra. Nie wahali się poświęcać życia za wiarę – świadczy o tym m.in. śmierć 500 męczenników.
Zakończyliśmy naszą wizytę w centrum Bejrutu przejściem główną ulicą. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy pomniku św. Jana Pawła II. Zaśpiewaliśmy tam Czarną Madonnę i prosiłem: Janie Pawle II, błogosław nam na ten Wielki Post – nam wszystkim w Libanie, w Polsce, w świecie. Ty, który tu byłeś, jesteś razem z nami. Poprosiłem księży, aby stanęli ze mną u stóp pomnika, i udzieliliśmy wszystkim błogosławieństwa. Również wam w waszych rodzinach, bliskich, myśląc o każdym z was.
Wróciliśmy autokarem – bez korków trwałoby to godzinę, ale jechaliśmy aż trzy godziny, więc miałem czas, by „poszaleć” przy mikrofonie: Tu radio Bejrut 2015…Były też rozmowy, wywiad z jednym z kapłanów, wikariuszem parafii katedralnej w Sosnowcu, który opowiadał wiele ciekawych rzeczy. Był mój śpiew góralski, kawały. Przemówił również (za moim pośrednictwem, choć swoim głosem) Jan Paweł II, który pozdrowił wszystkich pielgrzymów. Radio Bejrut nadawało tak ciekawie, że 3 godziny podróży minęły błyskawicznie. Ksiądz, który udzielał wywiadu został poproszony o odprawienie Mszy św. Uczynił to z wielką radością. Zaraz więc po powrocie zgromadziliśmy się w kaplicy na Eucharystii. Świadectwo o swym trwającym 57 lat kapłaństwie złożył ks. Paolo Cecere z Castellammare di Stabia. Mówił o swojej więzi ze św. o. Pio, którą utrzymywał od 17 roku życia.
Po Eucharystii zaprosiłem wszystkich na kolację, za którą… sami zapłacili. Jeszcze w kraju poprosiłem pielgrzymów, by każdy przywiózł trochę kiełbasy, więc przywieźli jej mnóstwo i to w różnych rodzajach, a siostry pokroiły ją ostatkową kolację.
Po posiłku wróciliśmy do kaplicy – każdy losował przy wejściu fragment z Pisma Świętego, który odnosi się do niego na ten szczególny czas Wielkiego Postu. W kaplicy rozpoczęliśmy adorację Najświętszego Sakramentu. Na koniec wszyscy ucałowali relikwie św. o. Charbel i tak udali się na spoczynek.
W Środę Popielcową po modlitwach porannych wyruszamy, by modlić się przy grobach libańskich świętych: Rafki, Nimatullaha i bł. Stefana.

Ks. Jarosław

 

ZOBACZ ZDJĘCIA

4 Comments

Leave a reply

Your email address will not be published.