Chcę Bogu choć trochę ofiarować (08.04.2018)

 
 
 

Ks. JAROSŁAW CIELECKI idzie z Niegowici do Częstochowy. Zabrał ze sobą obraz Maryi. Modli się w wielu intencjach. Ta pielgrzymka to podziękowanie za 25 lat kapłaństwa ks. Jarosław Cielecki  – Przez pierwsze dwa etapy – do Wieliczki i stamtąd do Krakowa trzeba było pokonać- i to ciągnąc wózek z obrazem – spore wzniesienia. Długo trenował Ksiądz takie marsze? – Wcale nie trenowałem, bo najpierw nie było na to czasu, potem chorowałem. Zwykle też skazany jestem na samochód, którym pokonuję tysiące kilometrów, więc teoretycznie kondycji mi brak. Jednak, jak widać w praktyce – z Bożą pomocą – wszystko jest możliwe. Wprawdzie mam już odciski na stopach i każdy krok sprawia ból, stawy dają znać o sobie, a w przeddzień wyjazdu zaropiał mi palec, co jest bardzo bolesne, ale… tak ma być. Nie narzekam, a wręcz się cieszę z tego. – Tak ma być, bo… – Bo intencje, w których podjąłem tę pielgrzymkę wymagają cierpienia i poświęcenia. Jestem szczęśliwy, że mogę Bogu choć trochę od siebie ofiarować za dar kapłaństwa, za ludzi, których spotkałem na swojej drodze, za przyjaciół prawdziwych, ale i fałszywych, za wrogów. To moja prywatna pielgrzymka, którą pobłogosławiło trzech biskupów: mój diecezjalny ze słowackiej Rożnavy, krakowski i częstochowski. Ale modlę się też w ogólnych intencjach – pierwszego dnia za kapłanów, drugiego za kobiety, które zdecydowały się na aborcję, wczoraj o pokój w rodzinach i na świecie, o jedność w ojczyźnie. Za chorych, cierpiących, za należących do naszej rodziny Domów Modlitwy św. Charbela, których w Europie i Ameryce istnieje już 309. I za zmarłych – zwłaszcza moich rodziców, ale i tych, których spotkałem. Także za mieszkańców miejscowości, przez które przechodzę. – Po drodze zbiera Ksiądz karteczki z intencjami od spotkanych ludzi.Tak było m.in. w Gdowie, w Krakowie… – Tak, ale bardzo wiele próśb o modlitwę przychodzi też na portal www.padrejarek.pl, na którym kilka razy w ciągu dnia dajemy bezpośrednie transmisje po polsku i po włosku. W ten sposób pielgrzymuje ze mną wiele osób. Nie mogą iść, ale wspierają mnie modlitwą. Jest ich coraz więcej. – Wyruszył Ksiądz z Niegowici w środę i ma już za sobą pewne doświadczenia, spostrzeżenia. Co zwraca szczególną uwagę? – Ludzie odważnie manifestują wiarę, gdy są razem, wszystko jest ustalone, jest z nimi wielu księży, jak np. w kościele czy na pielgrzymkach. Wtedy są otwarci. Ale gdy dzieje się coś nietypowego, reagują inaczej. Widzą, że idzie ksiądz z obrazem Matki Bożej, ale udają, że tego nie dostrzegają. Odwracają głowy, chowają się za firankami. Nie spodziewałem się, że będą wychodzili na ulice, ale oni wręcz boją się podejść do wizerunku, do relikwii św. Jana Pawła i Charbela, do księdza. Tak reagują nawet niektórzy duchowni. – Ale jawnej wrogości Ksiądz nie doświadczył? – Niestety, zdarzyło się. Raz po drodze ze strony kilkorga młodych ludzi, drugi – od mężczyzny w Wieliczce. Ale więcej jest reakcji pozytywnych. Stale ktoś dołącza do pielgrzymki chociaż na parę kilometrów, albo i – jak z Wieliczki do Krakowa – na cały etap. Niektórzy przychodzą na mszę św. lub podchodzą, by się pomodlić. Tak było w czwartek na krakowskim Rynku. Bardzo spontanicznie reagują dzieci. Np. w Gdowie nagle pojawiła się ich trójka. Ucałowały obraz i relikwie, powiedziały, o co chcą się modlić. – Skąd pomysł pielgrzymowania z obrazem Matki Bożej Wniebowziętej? Chyba niełatwo go wieźć 200 km, czasem po górkach i polnych drogach? – Rzeczywiście to spore obciążenie, ale jak już mówiłem: tak ma być. Obraz, będący kopią wizerunku, przed którym modlił się wikary Wojtyła w 1048 r., pielgrzymuje po Europie już 10 lat. Mam też osobisty powód. Przed tym wizerunkiem w w 2008 r. Otrzymałem łaskę uzdrowienia. – Przeszedł Ksiądz drogami powiatu wielickiego, ulicami Krakowa, wczoraj przez powiat krakowski do Nowej Wsi. Gdzie dalej? -Przez Sieniczno i Olkusz do Częstochowy, gdzie powinienem dotrzeć 14 kwietnia.

Źródło:dziennikpolski24.pl

Leave a reply

Your email address will not be published.