Jadę dalej, a wy się módlcie…

 
 
 

Odwiedzający portal www.padrejarek.pl już wczoraj dowiedzieli się, że ks. Jarosław dotarł do miasta Soverato w Kalabrii, nad samym morzem, 100 km od Sycylii. Już nie pierwszy raz przebywa na tym terenie – bardzo pięknym, bo oprócz błękitnego morza są tam wysokie góry.
Gdy wszedł do hotelu w centrum miasta, gdzie zwykle się zatrzymuje, zobaczył tam ludzi, którzy na niego czekali. Było to dla niego dużym zaskoczeniem, ale w tym rejonie wieści roznoszą się bardzo, bardzo szybko…Wszyscy interesują się kto przyjechał, gdzie był, z kim się spotkał. To należy do uroków tego miejsca. Każdy chce tu wiedzieć jak najwięcej, a nawet wszystko, o drugich. Dla ks. Jarka to nie jest nowość – niczego nie ukrywa i mówi jasno, odpowiada, gdy go pytają.
Ludzie chcieli z ks. Jarkiem porozmawiać i otrzymać błogosławieństwo. Pierwsi, którzy czekali, pokonali do Soverato ponad 50 km – ta rodzina jako pierwsza ucałowała relikwie św. o Charbela i Jana Pawła II. Potem przyszli następni, następni…
– Wielu przychodzi, gdyż jest utrudzonych krzyżem, który codziennie dźwigają. Szukają kogoś, kto im pomoże, tak po prostu, po ludzku. Przez wysłuchanie ich, wspólną modlitwę i błogosławieństwo, którego tak bardzo pragną. Kiedy człowiek jedzie kilkaset kilometrów, chciałby po tak długiej drodze, chwilę odpocząć – ale nie ma na to czasu, bo oni czekali, przed nimi też powrót do domu, czasem kilkadziesiąt kilometrów – mówi ks. Jarek.
Wielu z nich wraca szczęśliwszych, mocniejszych, lecz ksiądz wciąż im przypomina: nie mnie szukajcie, lecz Jezusa. – Wiemy i modlimy się, korzystamy z sakramentów, ale chcemy po prostu porozmawiać…- odpowiadają.
Spotkania skończyły się dopiero koło godz. 20, a ksiądz był jeszcze zaproszony na kolację do jednej z rodzin, która ostatnio przeżywała cierpienie i wiele trudnych chwil. Ich córka Ania trzy miesiące temu umierała. Wskutek ciąży pozamacicznej doznała silnego krwotoku. Gdy zawiadomili lekarza co się dzieje, powiedział, że kobieta ma tylko 1 proc. szans na przeżycie. Nie mogli nawet czekać na karetkę pogotowia, tylko zawieźli ją samochodem do szpitala w Catanzaro. Była 2 w nocy. Z Anią pojechała cała rodzina. Klęczeli na szpitalnym korytarzu, błagając Boga, by jej nie zabierał. Gdy się modlili, podszedł do nich mężczyzna, pokazał różaniec i powiedział: jestem diakonem, odmówcie z miłością Zdrowaś Mario. Będzie wszystko dobrze. Jeszcze raz odmówili więc modlitwę, a mężczyzna wyszedł. Myśleli, że pewnie też ma kogoś w szpitalu. Dziwne jednak, że gdy pytali, czy przechodził taki człowiek, okazało się, że nikt w szpitalu go nie widział. Oni też go już nie spotkali. Ania przeżyła.
Wczoraj rodzina chciała podziękować za to Bogu, więc trzeba było tam pojechać. Ks. Jarek zabrał ze sobą relikwie świętych. Szatan jednak bardzo przeszkadzał w tej drodze wczorajszego wieczoru. Z Soverato do Serra San Bruno prowadzi nowa droga, którą można dojechać w ciągu 20 minut, lecz GPS poprowadził księdza zupełnie gdzie indziej – serpentynami, w wysokie góry, przez lasy, nad przepaściami. W niektórych miejscach droga była zasypana błotnistą lawą. Można sobie wyobrazić, co się odczuwa jadąc taką drogą w nocy.
Rodzina, do której ks. Jarek jechał, zaczęła się niepokoić. Zatelefonowali: – Niech nam powie ksiądz powie, gdzie jest, to przyjedziemy – Nie wiem, gdzie jestem…. – To niech ksiądz wraca… – Nie mogę, bo droga jest za wąska, by nawrócić, a na dole przepaść – opowiada ks. Jarek. – Więc usłyszałem: – O Boże, GPS poprowadził księdza najstarszą drogą, jaka istnieje. Tędy nikt już nie jeździ….Odpowiedziałem – Jadę dalej, a wy się módlcie…Jak mi później powiedzieli, obdzwonili wszystkich znajomych księży – wszyscy modlili się, żebym szczęśliwie zjechał z gór.
To była półtoragodzinna podróż, którą ksiądz Jarek na długo zapamięta. Ale wszystko skończyło się dobrze. Była szybka kolacja, modlitwa, rozmowa, błogosławieństwo relikwiami świętych. Gdy trzeba było wracać, gospodarze pojechali przed księdzem i pokazali nową drogę do Soverato. Tym razem przejazd piękną, nową trasą zajął 20 minut. Czasami zły potrafi wyprowadzić daleko – trzeba się modlić, żeby z daleka wrócić.
-Nie wiem, ile osób zapisało się na spotkanie dziś od rana, ale mają być już bardzo wcześnie. Naprawdę, wspaniale być misjonarzem…- mówi ks. Jarek. – Jak mi ktoś powie, że nim nie jestem, to kłamie. Wieczorem o godz. 17 będzie Msza św, po niej katecheza. Pewnie przyjdą i przyjadą nie tylko z Soverato… Jezu, to wszystko dla Ciebie. Jezu, ufam Tobie.
(oprac. BRS)
17.02.2017

Leave a reply

Your email address will not be published.