Komunijne prezenty

 
 
 

Kolczyki z diamentami za 700 zł, komputer za 1700, aparat fotograficzny za 1200 albo super komórka za 1000. Do wyboru do koloru. Prezenty nie najgorsze – kto by nie chciał? Starsze pokolenie może tylko pomarzyć o takich podarunkach, a często nawet nie marzy, bo wie, że i tak nic z tego. A tymczasem – wszystko jest dziś dla ludzi, i to takich, którzy ten świat ujrzeli 10 czy 11 lat temu. Bo wymienione tu przedmioty to propozycje prezentów komunijnych. Czasy, kiedy upominek z tej najbardziej „duchowej okazji” miał z nią coś wspólnego, dawno minęły. Chociaż, na wystawie sklepu zobaczyłam dziś prezent „na każdą kieszeń” – ręcznik z napisem „Pamiątka I Komunii Świętej”…
Medalik? Krzyżyk? Piękne wydanie Biblii? A któż to widział! Takie rzeczy można co najwyżej kupić na chrzest, ale na Komunię, to wstyd. Z tej okazji krewni, znajomi, a zwłaszcza rodzice chrzestni powinni wydać co najmniej tysiąc złotych – taka jest obowiązująca stawka. Moda na zegarki minęła bezpowrotnie, rowery też jakoś wyszły z mody. Jeśli już, to bardziej pożądana byłaby motorynka. „Na topie” wciąż są laptopy, aparaty fotograficzne i telefony komórkowe, bo to dobra najbardziej oczekiwane przez młodych ludzi. A I Komunia Święta jest okazją, by te marzenia spełnić. Więc czekają na nią z niecierpliwością. Dziewczynki ubrane jak na swój własny ślub albo na rewię mody i chłopcy w garniturkach z kamizelkami. Chyba, że jakiś ksiądz się uprze i zarządzi, iż wszyscy mają jednakowe tuniki. Ale musi się wówczas liczyć, że narobi sobie tym „dziwactwem” sporo wrogów.
A potem – uroczysty obiad w jakiejś restauracji, gdzie kilkadziesiąt osób będzie biesiadować, by uczcić święto malucha, który będzie miał serdecznie dość paradowania w komunijnym stroju i grzecznego siedzenia przy stole. Na pociechę będzie miał też jednak świadomość, że gdy to wszystko się skończy, będzie mógł zobaczyć i wypróbować wszystkie cenne prezenty.
To standard – bywa oczywiście i inaczej.
Ze swojej Pierwszej Komunii Świętej najbardziej pamiętam trzy rzeczy: to, że musiałam wstać o jakimś strasznym świcie, żeby zjeść śniadanie, bo godzina postu przed przyjęciem sakramentu nie wystarczała. Po drugie, niezwykle uroczysty nastrój w kościele, a po trzecie – refektarz i ogród ss. Norbertanek, gdzie rozłożone były stoły, przy których wspólne śniadanie jadły dzieci i rodzice.
A prezent służy mi po dziś dzień – oprawiony w granatowe płótno Nowy Testament.

 

PICT5972

Barbara Rotter-Stankiewicz

Leave a reply

Your email address will not be published.