Ks. Jarek błogosławił domy, rodziny i… pieski (19.01.2011)

 
 
 

Ks. Jarosław kończy dzisiaj wizyty kolędowe. W ciągu 9 dni odwiedził bardzo wiele rodzin, do których był zaproszony. Rozpoczął w Niedzielę Świętej Rodziny od parafii we Florencji koło Iłży, gdzie jest proboszczem. Wspólnie ze swoim współpracownikiem ks. Tadeuszem odwiedzili wszystkich parafian. Do kolejnych osób, nieraz mieszkających kilkaset kilometrów od Florencji udał się już sam, nie chcąc zawieść tych, którzy pragnęli jego obecności i błogosławieństwa. Mówi, że nie spodziewał się tylu zaproszeń – także ze względu na pandemię. Wiele osób zapraszało go już na kolędę za rok.
W niektórych domach – zwłaszcza tam, gdzie byli chorzy – sprawował Eucharystię. Były to spotkania bardzo owocne w aspekcie duchowym – wielu potrzebowało wsparcia i umocnienia w cierpieniu.
W ostatnich trzech dniach ks. Jarosław odwiedził Domy Modlitwy św. Charbela na południu Polski i na Podhalu. Zdarzało się czasem, że ktoś z sąsiadów, gdy dowiedział się, że ksiądz jest obok po kolędzie, prosił o błogosławieństwo u siebie. Za każdym razem ks. Jarosław informował, że należy do wspólnoty Katolickiego Kościoła Narodowego, a wówczas pytano, czy jest ważnie wyświęconym kapłanem. Niektórzy szukali w internecie wiadomości o księdzu i KKN, a kiedy zobaczyli, że jest to nowa struktura, z tymi samymi dogmatami i sakramentami świętymi, a także wielkim kultem dla Matki Bożej – przyjęcie błogosławieństwa nie było już problemem.
Taka sytuacja miała miejsce np. w domu pewnych lekarzy. Jak mówi ksiądz – został przez nich powitany z wielkim szacunkiem do Chrystusowego kapłaństwa.
Podczas kolędy było też bardzo ciekawe spotkanie z panią doktor weterynarii, wielką miłośniczką piesków. Miała ich w życiu kilka – obecnie zaadoptowała dwie suczki – buldożki ze schroniska. Zabrano je tam od właściciela, który traktował je tylko jak „fabrykę szczeniaków” na sprzedaż. Gdy ksiądz wszedł do mieszkania, bacznie go obserwowały.

Właścicielka zapytała: czy mam je schować? Bo był tu kiedyś proboszcz, który już w drzwiach krzyczał: Schować te psy! Gdy potem przyszedł wikary – powiedział: niech zostaną, bo ja też mam psa. A ksiądz co mówi? -Oczywiście, że mogą zostać, zaraz je pobłogosławię…- Ta odpowiedź ks. Jarka bardzo ucieszyła panią doktor…
Najpierw jednak była modlitwa, błogosławieństwo domu i mieszkańców. Była też rozmowa i propozycja, by kiedyś koło florenckiej pustelni było również błogosławieństwo zwierząt.- Wtedy natychmiast przyjechałabym ze swoimi buldożkami – zadeklarowała pani doktor. Ks. Jarek obiecał, że na pewno będzie to możliwe, tym bardziej, że sam tego chciałby.

Odwiedziny trwały bardzo długo, ks. Jarosław wiele rozmawiał z panią doktor, ale także z – jak je nazwał – „dziewczynkami”. Prosi wszystkich chodzących po kolędzie, by nie reagowali nerwowo, bo taki mały czy duży piesek jest jak członek rodziny; gdy go źle potraktujemy, to tak jak byśmy sobie strzelili w kolano. Może się okazać, że kolęda będzie złym wspomnieniem dla domowników.


Ks. Jarek wspomina, że kilka lat temu szedł po kolędzie w parafii Grzegorza VII koło Bazyliki św. Piotra – w jednym z domów odchodził piesek i cała rodzina była z nim pod stołem. – Nikt nie chciał stamtąd wyjść, tylko prosili, bym ja się tam schylił i modlił, by stał się cud… Nic mi nie pozostało, tylko modlić się z nim: Boże, nie zabieraj im tej radości, którą jest dla nich ten piesek. Tak bardzo go kochają… Nie wiem, co stało się z pieskiem, ale wszyscy wyszli spod stołu i byli bardzo wdzięczni, że ksiądz pojął ich cierpienie. Oczywiście była też modlitwa za domowników i błogosławieństwo – mówi ks. Jarek.

Dziś zapraszamy na Mszę św. o godz. 15 transmitowaną z pustelni św. Charbela we Florencji koło Iłży, natomiast wieczorem o 19.30 – na Eucharystię jeszcze z Podhala, którą odprawi ks. Jarosław.

Leave a reply

Your email address will not be published.