Ksiądz kanonik Ryszard Dębek

 
 
 

To historia wspaniałego człowieka, doświadczonego chorobą i cierpieniem, które przez dziesięciolecia znosił z uśmiechem na ustach.
Gdy był na czwartym roku studiów w seminarium duchownym w Płocku, ciężko zachorował na nerki, które całkowicie przestały pracować.. Od tamtego czasu rozpoczęła się jego droga krzyżowa. W 1981 roku po raz pierwszy podłączono go do sztucznej nerki, którą do końca życia nazywał swoją „najlepszą przyjaciółką”. Dializy powtarzano kilka razy w tygodniu, czekając na możliwość przeszczepu nerek. Odpowiedni dawca znalazł się dopiero po trzech latach i wtedy dokonano transplantacji. Ryszard powrócił do seminarium i został wyświęcony na księdza.
Niestety po dwóch latach organizm odrzucił przeszczep. Kolejnego dokonano w roku 1991 roku, ale po dwóch tygodniach nowe nerki również zostały odrzucone. Nastąpiły powikłania, infekcje, zabieg po zabiegu: usuwanie przytarczyc, operacja nadgarstków z powodu osłabienia mięśni przez dializy. I tak przez 30 lat znosił to cierpienie z uśmiechem na ustach i dobrym słowem dla każdego. Był kapelanem honorowych krwiodawców w diecezji łomżyńskiej i klubu HDK ,,Nadzieja” w Sypniewie.
Z księdzem Jarosławem Cieleckim poznali się w 2008 roku, kiedy ktoś poprosił, żeby przywiózł i przekazał ks. Ryszardowi lekarstwa wykupione w aptece watykańskiej. Od razu zrodziła się między nimi ogromna przyjaźń. Rysio był dla niego jak brat i nazywał go „chodzącym krzyżem pełnym wiary, pokory i miłości dla każdego człowieka”. Ksiądz Ryszard był dumny z tej znajomości, gdziekolwiek był, opowiadał o swoim przyjacielu z Watykanu, woził nawet ze sobą album, w którym były zdjęcia ich obu i wszystkim go pokazywał mówiąc: to mój przyjaciel. W roku 2009 roku, kiedy przyjechał do Rzymu na okres świąt Wielkanocnych, miałam okazję również i ja go poznać, zobaczyć jaki był szczęśliwy, że mógł brać udział w koncelebrze z papieżem Benedyktem XVI w Bazylice Św. Piotra w Wielki Czwartek. Ks. Jarek przedstawił go wówczas papieżowi mówiąc: Ojcze Święty, chciałem przedstawić księdza Rysia z Polski. Od 30 lat nie ma nerek. To chodzący krzyż.
Podczas pobytu w Rzymie ks. Ryszard także musiał jeździć na dializy, ksiądz Jarek woził go do szpitala na swoim motorze. Gdy po raz drugi przyjechał do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II, był już bardzo osłabiony. Nie miał nawet siły przejść 300 metrów do szpitala na dializy. Mimo to był szczęśliwy, że jest w tak wielkim dniu w Rzymie, 200 metrów od Bazyliki św. Piotra, w której odbywała się uroczysta msza beatyfikacyjna.
W sierpniu 2011 roku, w święto Matki Bożej Wniebowziętej ks. Ryszard i ks. Jarek koncelebrowali Mszę św. na Mazurach, koło Rucianego. Spotkali się tam m.in. z matką i rodziną ks. Jerzego Popiełuszki.
W listopadzie pojechał do sanatorium w Krynicy, jednak nie wrócił stamtąd do domu tak, jak planował. Jego stan zdrowia bardzo się pogorszył i prosto z sanatorium trafił do szpitala w Nowym Sączu, a potem w Warszawie. Tam, 20 listopada 2011 roku zmarł w ciszy szpitalnej sali. Miał 54 lata. Dzień przed jego śmiercią ksiądz Jarek zatelefonował do niego mówiąc: dziękuje za twoją prawdziwą przyjaźń, a ks. Ryszard odpowiedział: ja tobie też.
Beata Wójcikowska

 

ZOBACZ ZDJĘCIA

Leave a reply

Your email address will not be published.