Liban. Pielgrzymka w śniegu + MP3

 
 
 

Czwartek, kolejny dzień pielgrzymowania, rozpoczął się od modlitwy w kaplicy. Jak każdego dnia, ks. Jarek wygłosił konferencję na temat życia św. o. Charbela. Są one oparte na najnowszej książce, wydanej dosłownie w tych dniach, a napisanej przez postulatora generalnego libańskiego zakonu maronitów.
Po śniadaniu pielgrzymi wyruszyli do narodowego sanktuarium maryjnego w Libanie – Harisa. Zostało ono zbudowane w 1904 roku na pamiątkę dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Jest to największe sanktuarium w Libanie. Pielgrzymują do niego nie tylko katolicy, ale również muzułmanie. Obok pierwotnego, małego sanktuarium, w którym znajduje się ukoronowana figura Matki Bożej, niedawno zbudowano wielką, nowoczesną, przeszkloną świątynię – ktoś porównał je nawet do krakowskich Łagiewnik.
Rzeźbioną w drewnie figurę Maryi stojącą w starym sanktuarium ukoronował w 1956r. już dziś święty, papież Jan XXIII, który będąc patriarchą Wenecji, przyjechał do Libanu na prośbę Piusa XII. Na wzgórzu Harisa, Polacy i Włosi zatrzymali się przy polskim znaku, jakim jest pomnik św. Jana Pawła II, który był tam podczas swojego pontyfikatu. Nie można było zapomnieć o wspólnej fotografii. Kolejne pamiątkowe zdjęcie pielgrzymi zrobili ze spotkaną przy sanktuarium rodziną muzułmańską, która przyjechała aż z Iranu.
– Niedługo po naszym przyjeździe zerwał się mocny wiatr, a że byliśmy bardzo wysoko, odczuwało się go jeszcze silniej. Zrobiło się bardzo zimno i zaczął padać drobny grad. Wiele osób schroniło się pod cedrem stojącym obok kościoła. Wszystkich czekała jeszcze wspinaczka po 106 spiralnych wąskich schodach, by stanąć u stóp potężnej figury Matki Bożej i stamtąd popatrzyć na okolicę. Grad padał nieustannie. Księża rozpoczęli śpiew pieśni maryjnych. Zabrzmiało: -„Królowo Różańca”, „Była cicha i piękna jak wiosna”, „O Maryjo, bądźże pozdrowiona”. – Było cudownie – opowiada ks. Jarosław. – Gdy wyszliśmy na szczyt, trochę zziębnięci, wszyscy księża wyciągnęli ręce i błogosławili, prosząc, by Maryje wzięła pod opiekę Libańczyków i wszystkich ludzi. Z tej wysokości popłynęło błogosławieństwo do naszej ojczyzny. Modliłem się: Maryjo, weź pod opiekę szczególnie Polskę i wszystkich Polaków.
Po powrocie do sanktuarium, które znajduje się poniżej figury Maryi, powitał wszystkich jeden z tamtejszych księży i rozpoczęła się Msza św. Przewodniczył jej franciszkanin konwentualny, o. Sebastian, rektor sanktuarium maryjnego w mieście Krnov. Podczas homilii przybliżył wszystkim sytuację religijną w Czechach, mówił jak wielu wiernych doświadcza w sanktuarium znaków Maryi, o tym ilu przybywa tam potrzebujących, by u Matki Bożej szukać pomocy i pocieszenia. Mówił: – „Widzę, jak to wszystko się zmienia. Im więcej chodzę z różańcem wokół tej świątyni i proszę Maryję o pomoc, tym więcej jej doświadczam. Idźmy do Niej, bo tylko z Nią możemy zwyciężyć wszelkie zło i szatana”. Dodał, że do sanktuarium przybywa wielu młodych, że po wizycie ks. Jarka powstały domy modlitwy św. Ojca Charbel, gdzie modlą się młodzi ludzie, których przyjechał tu powierzyć świętemu.
Po Komunii św., jak każdego dnia, wszyscy trwali w długim milczeniu – dziękczynieniu. Dłuższym niż gdziekolwiek, by jednoczyć się w ten sposób ze św. Charbelem, który po przyjęciu Komunii Świętej pozostawał w milczeniu nie mniej, niż dwie godziny.
– Po tym dziękczynieniu w sanktuarium maryjnym dokonaliśmy kolejny raz w naszym życiu aktu konsekracji serc Matce Bożej. Każdy uczynił to własnymi słowami, natomiast w imieniu wszystkich celebrujących księży, najstarszy z pielgrzymów ks. Paolo Cecere z Włoch, który jest kapłanem od 58 lat. Najmłodszy jest jeden z franciszkanów, który przyjął święcenia zaledwie kilka miesięcy temu – mówi ks. Jarosław.
Po Eucharystii pielgrzymi udali się do pobliskiej katedry grekokatolickiej, gdzie podziwiali m.in. piękne freski z postaciami świętych – obok siebie namalowani są tam św. Charbel i św. Jana Paweł II. Stamtąd ruszyli w dalszą drogę, w góry na wysokość 1020 metrów, do wioski, w której urodziła się i dorastała św. Rafka. – Ku naszemu zaskoczeniu, po kilku kilometrach, wjechaliśmy w teren bardzo ośnieżony i śnieżyce, jednak szczęśliwie dotarliśmy na miejsce – mówi ks. Jarek.- W tamtejszym kościele odmówiliśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia, zwłaszcza za cierpiących na choroby nowotworowe, bo Rafka jest ich patronką.
Ks. Cielecki wygłosił także konferencję, szukając odpowiedzi na pytanie, czy można być prawdziwym Szymonem z Cyreny, który pomaga nieść krzyż Chrystusowi, lecz nie z przymusu, tylko z miłości, jak to czyniła św. Rafka. W rodzinnej wsi libańskiej świętej, można było zobaczyć miejsce, w którym niegdyś stał jej dom – są tam teraz figury przedstawiające Jezusa, a także Rafkę jako dziecko. Po modlitwie pielgrzymi, którym przez cały czas towarzyszył śnieg, udali się znów w drogę, aby dotrzeć do położonego kilka kilometrów dalej, w wiosce Bikfaya sanktuarium Matki Bożej Uwalniającej, do którego często chodziła się modlić Rafka.
W sanktuarium, którym opiekują się księża jezuici, powitał wszystkich jego rektor, ojciec Zak Saber SJ. To właśnie przed tym kościołem znajduje się przywieziony tam w 1830 roku obraz Matki Bożej, słynący z wielu łask i cudów. Św. Rafka, często modliła się przed tym wizerunkiem, przed nim podjęła decyzję wstąpienia do zakonu. Polacy i Włosi modlili się przed cudownym obrazem, którego kopię można było nabyć w przyległej sali, gdzie na wszystkich czekał poczęstunek. Ks. Jarek kupił taką kopię, którą poświęcił ks. rektor, pisząc na odwrocie obrazu po francusku i arabsku słowa: Na pamiątkę dla ks. Jarka.
– Poprosiłem, żeby mi pokazał, gdzie jest słowo Jarek. Zakreślił je i już wiem, jak pisze się moje imię arabsku. Zalecam wszystkim, by też się nauczyli je pisać – żartuje ksiądz.-Wyszliśmy bardzo szczęśliwi. Wszyscy zapomnieli, że na zewnątrz sypie śnieg i jesteśmy w wysokich górach. Zrobiło się szaro, a powrót trwa co najmniej 2 godziny. Wszyscy zadowoleni weszli do autokaru, a mnie przeraziło, gdy muzułmańskie kierowca powiedział, że autobus nie ma zimowych opon. Były trudności z wyjazdem, trzeba było jechać boczną drogą, która prowadziła ostro w dół. Warunki były jak na Syberii, chociaż nie wiem, czy tam jest na przemian śnieg, grad, burza, błyski. Niektórzy myśleli, że to lampa błyskowa…Ze śpiewem i modlitwą różańcową zjechaliśmy na dół, ale zauważyłem, że pielgrzymi byli gorliwsi niż zwykle, a po głosach można było poznać, że modlitwa jest wyjątkowo żywa.
Sytuacja była opanowana, na dole nie było śladu śniegu i znów włączyło się „autokarowe Radio Bejrut 2015”. Pielgrzymi szczęśliwie wrócili do domu i od razu udali się na modlitwę, adorując Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i dziękując za szczęśliwą podróż. Nie obyło się bez braw dla muzułmańskiego kierowcy, który zakończył owację słowami: dziękujmy Bogu wspólnie.
– Gdy piszemy ten tekst, wszyscy już śpią. Jutro będą pewnie trochę zasmuceni, bo ja już wiem coś, czego oni teraz nie wiedzą: mieliśmy w planie wyjazd do Annaya, gdzie jest grób św. o. Charbel i zamierzaliśmy spędzić tam cały dzień, ale w telefonicznej rozmowie z ojcami stamtąd, dowiedziałem się, że nie można tam dojechać, bo spadło ponad metr śniegu. Nawet pracownicy nie dojadą… Zastanawia mnie, dlaczego o. Charbel tak przesuwa to spotkanie z nami? A może to nie Charbel, bo przecież tyle intencji mamy tam zawieźć! Więc wesprzyjcie nas modlitwą, módlcie się tak gorąco, by stopić ten śnieg – prosi ks. Jarosław.

Oprac. Barbara Rotter-Stankiewicz

 

ZOBACZ ZDJĘCIA

MP3 

4 Comments

Leave a reply

Your email address will not be published.