Moja Babcia Karolina (21.01.2020)

 
 
 

W Polsce dzisiaj w szczególny sposób myślimy o naszych babciach. Tych, które są wśród nas, ale i o tych, których nie ma już na tym świecie. Każdej z nich należy się dziś szczególna modlitwa i pamięć. Jak wiele swoim babciom zawdzięczamy, zdajemy sobie sprawę zwłaszcza wtedy, gdy stajemy nad ich grobami. Wielu z nich zawdzięczamy świadectwo wiary i miłości do Boga. Często to one uczyły nas modlitwy i nigdy nie wstydziły się świadczyć, że Bóg jest dla nich najważniejszy.
Kiedy dzisiaj przeglądałem zdjęcia, chcąc odnaleźć fotografię śp. Babci Karoliny, zaczęły mi się przypominać wszystkie piękne chwile przeżyte razem z nią, zwłaszcza te, kiedy uczyła mnie miłości do Boga, kiedy broniła mnie przed rodzicami. Byłem dla niej najważniejszym dzieckiem. To wiem – na Jarusia nikt nie mógł powiedzieć nic złego. Nosiła mnie po śniegu na swoich barkach na roraty, gdy byłem przedszkolakiem i zawsze modliła się, żebym był księdzem. To ona czekała na mnie, gdy wszyscy spali w domu, żeby mi drzwi otworzyć. Wiedziałem, że te drzwi otworzy właśnie ona. Była dla mnie najukochańsza, w niej odkrywałem najprawdziwszą miłość. Bo nawet jak kiedy zażartowałem pytając: – A gdybym, Babciu, nie został księdzem, czy byś mnie kochała dalej? – odpowiedziała patrząc na mnie: – Ja nie kocham cię dlatego, że chcesz być księdzem, ale po prostu dlatego, że cię mam.
Dlatego gdy już zostałem kapłanem, w Niegowici przed wizerunkiem Matki Bożej Wniebowziętej, kiedy miałem Babcię pobłogosławić, uklęknąłem przed nią. Płakała i ja płakałem, całowałem jej ręce i długo trwaliśmy w uścisku. Dziadziuś też płakał i rodzice płakali…
Bo wiedzieliśmy, że łatwo nie było. Mieszkałem w domu z dziadkami od wczesnego dzieciństwa. Oni mnie „zaadoptowali” i zabrali z Krakowa. Rodzeństwo tam zostało, a ja mieszkałem z babcią i dziadkiem. Byłem nie tylko wnuczkiem, ale trochę synem. Biedny był to dom – dach nieszczelny, obora połączona z mieszkaniem, a w kuchni było klepisko. Brakowało na chleb, a gdy nocą leżeliśmy w łóżku, słyszeliśmy zawsze, jak biegały myszy.

Było jednak cudownie, bo była miłość. Dlatego tęskni się za Babcią. Dzisiaj za nią, za Karolinę będę sprawował Mszę św., bo wiem że przed Bogiem wstawia się za mną.
Kiedy szukałem jej fotografii, wpadła mi w ręce pierwsza książka, którą napisałem – „Wikary z Niegowici, ks. Karol Wojtyła”, z 1997 roku. Byłem już księdzem kilka lat. Pojechałem do Rzymu i wręczyłem ją Ojcu Świętemu. Ale pierwszą książkę dałem właśnie jej, mojej Babci i napisałem: Kochanej Babci wnuk i autor. A kiedy w tamtych latach spotykałem Jana Pawła II, mówiłem mu: Babcia Karolina modli się za ciebie, Ojcze Święty… Pamiętał ją, bo gdy w 1948 roku był wikariuszem w Niegowici, działała w żeńskim stowarzyszeniu katolickim. I pozdrawiałem Babcię od niego.
Przez pewien czas była ze mną na moim pierwszym wikariacie w Strykowie koło Łodzi. Była już wtedy trochę schorowana, wiele zapominała, ale chciałem ją mieć przy sobie. Broniła mnie przed wszystkimi, zwłaszcza ministrantami, którzy chcieli spotkać się ze mną – mówiła, że księdza nie ma, a mnie przekonywała: śpij, odpocznij, spotkasz się z nimi później…Oni jednak nie dawali za wygraną i czekali. Wiedzieli, że Babcia mnie osłaniała, dbała żebym odpoczął. Gotowała dla mnie. Gdy wracałem ze szkoły, gdzie uczyłem katechezy, często moje mieszkanie było lekko zadymione, bo Babci się zapominało i przypalała potrawy. Jadłem takie przypalone i mówiłem, że nikt by mi lepiej nie ugotował…
Kiedy zmarła, poprowadziłem jej pogrzeb.
Gdy dzisiaj będziecie myśleli o babciach, wspomnijcie również moją Babcię Karolinę. A ja wspomnę wasze babcie w modlitwie.
Ks. Jarek
Na fotografii możecie zobaczyć – od lewej Babcia Karolina, Dziadek Stanisław. Wśród rodziny, która odwiedziła nas wtedy, jest i moja kochana Mama Barbara. Na drugim zdjęciu moment, gdy opowiadam wręczam książki Ojcu Świętemu opowiadając o Babci Karolinie.

Leave a reply

Your email address will not be published.