O stu krowach, robocie i kocie (28.12.2017)

 
 
 

Inaugurujemy dziś cykl programów, które realizowane będą poza miastem, w gospodarstwach rolnych i hodowlanych. To nowy pomysł ks. Jarosława. Cykl nosi tytuł „Od zagrody do zagrody”. Oprócz rolnictwa będziemy też pokazywać rzemiosło, mając nadzieję, że niektóre ciekawostki czy nowinki włoskiej technologii mogą zainspirować rolników i producentów w naszym kraju.
Aby nagrać pierwszy program ks. Jarosław wybrał się z Rzymu na północ Włoch. Zaraz na początku podróży miał jednak przygodę, która na szczęście dobrze się skończyła. – To dzięki temu, że wczoraj był dzień mojego patrona, św. Jana Ewangelisty – uważa ks. Jarek. (Dla niewtajemniczonych wyjaśnienie – święty Jan jest też jego patronem, ponieważ na Chrzcie św. otrzymał imię Jan, a na drugie – Jarosław. Ochrzczony został w szpitalu w Krakowie zaraz po urodzeniu, ponieważ urodził się jako wcześniak i jego życie było zagrożone. Jednak w urzędzie jako pierwsze imię wpisano Jarosław, gdyż nie kojarzyło się to ze świętym. Wczoraj jednak św. Jan Ewangelista pokazał ks. Jarkowi, że jest jego patronem).
Gdy ksiądz rozpoczynał podróż – mocno padało, było ślisko. Niedaleko bazyliki św. Piotra na przejście dla pieszych nagle, przy czerwonym świetle, weszli ludzie i samochód jadący przed autem ks. Jarka ostro zahamował. To samo zrobił ks. Jarek, lecz samochód na śliskiej nawierzchni nie zatrzymał się od razu i mocno uderzył w tył poprzedniego. Gdy obaj kierowcy wyszli z aut, nie mogli się nadziwić, że przy tak silnym uderzeniu nie było śladu uszkodzenia. Długo szukali, ale nie znaleźli nawet jakiejkolwiek rysy. – Wdzięczność należy się św. Janowi Ewangeliście, Janowi Pawłowi i Charbelowi, których relikwie wiozłem ze sobą – mówi ks. Jarek.
Po ponad 500 km dojechał do znajomych, od których gospodarstwa rozpoczynamy cykl programów. Są małżeństwem prawie 30 lat, mają syna. Giovanni Battista opowiada, że gospodarstwo prowadzi, bo odziedziczył je po ojcu. Rozwinęli na dużą skalę hodowlę mlecznych krów. Mają ich ponad sto.
Najpierw było spotkanie z rodziną – ks. Jarosław pobłogosławił małżonków i syna, dom i rozpoczęła się realizacja programu.
– Poczułem się, jak bym wrócił do lat swojego dzieciństwa. Ten odór i ryczenie krów przypominało mi lata, gdy żyli jeszcze dziadkowie. I to, gdy krowy pasące się na pastwiskach koło Niegowici goniły mnie i chciały stratować – mówi ks. Jarek. Dlaczego tak się zachowywały, wyjaśniono mu wczoraj.
Ale program warto zobaczyć także z innego powodu – by podziwiać możliwości, jakie daje współczesna technika. Przy tym ogromnym stadzie krów prawie nikt nie pracuje – wszystkie „obsługuje” robot. Są automatycznie dojone na zmianę przez 24 godziny na dobę. Mleko natychmiast spływa do specjalnego zbiornika, ale gdy jest ściągane od krowy, od razu jest analizowane: ile zawiera laktozy, tłuszczu, protein. Zwierzęta są myte przez robota, on też daje im jeść. Krowy mają na nogach specjalne czipy z informacjami o tym, ile każda zjadła, ile dała mleka i ile kroków zrobiła w ciągu dnia. Robot po zachowaniu i wydajności krowy przewiduje nawet, kiedy może zachorować, wskazuje, by otoczyć ją lepszą opieką. Jest to technologia o najwyższym zaawansowaniu, a jednym z pierwszych, który ją zastosował jest właśnie Giovanni Battista. Na terenie Italii takich urządzeń jest około stu.…

Krowy mają też przyjaciela – kota, który dumnie patrzy z góry, gdy podchodzą do robota. Natomiast przyjacielem kota jest wilczur o imieniu Rocki. Kiedy kot zmęczy się już patrzeniem na dojenie, schodzi na dół i wtedy Rocki myje go oblizując. Wszystko to będziecie mogli zobaczyć i podziwiać ludzki umysł, a przede wszystkim porządek Boski.
Ksiądz Jarek pobłogosławił całą oborę. Na koniec wspomnienie z dzieciństwa: podano mu szklankę mleka i bułkę. – Czułem się jak Makłowicz w oborze – śmieje się ks. Jarek. Gospodarze byli szczęśliwi, mówili że żaden ksiądz pewnie by tam nie przyszedł , a jeśli nawet, to by się tak nie zachwycał. Na koniec ofiarowali mu kawał sera.
Program jest w dwóch częściach – sugerujemy, by obejrzeć go  koniecznie do końca. Bo to po prostu coś z życia wzięte.

Następny – o ile będą pieniądze na jego realizację (wspomagajcie nas, bo coraz więcej oglądających, a wspierających finansowo wciąż niewiele – prosi ks. Jarek) będzie o… świniach. – Żeby tylko dzika świnia Kaśka z Chociul się nie obraziła – mówi ze śmiechem ks. Jarek i pozdrawia tym samym ulubione Chociule koło Świebodzina.
(oprac. BRS)

Leave a reply

Your email address will not be published.