Peruwiańczycy z Pesaro

 
 
 

Ks. Jarosław wczoraj, w niedzielę 2 października o godz. 10.00 rano sprawował Mszę św. w Pesaro. (wcześniej pobłogosławił jeszcze mieszkanie jednej z parafianek). Podczas Eucharystii – była też modlitwa do Aniołów Stróżów. Można by powiedzieć, że ich ochrzcił, bo powiedział:”Jakie imię nosisz, takie ma twój anioł”. Na Mszę św. przyszła duża grupa Peruwiańczyków; okazało się , że w Pesaro mieszka ich około tysiąca – przyjeżdżali tam w ciągu wielu lat do pracy i pozostali. Wczoraj, według swojego zwyczaju rozpoczynali tygodniowe świętowanie. Przygotowują na ten pierwszy dzień świętowania przepięknie ozdobiony ołtarz z wizerunkiem krzyża, obok którego stoi Matka Boża. Ten ołtarz w najbliższe dni, a zwłaszcza niedzielę 9 października będzie niesiony ulicami Pesaro – będzie to modlitwa za ich bliskich, którzy pozostali daleko, a także ich świadectwo wiary. Ciekawe jest, że mężczyźni na te dni świąt mają wszyscy jednakowe, pięknie skrojone garnitury, białe koszule,krawaty, a kobiety zawieszony na szyi szkaplerz maryjny. Nie siedzą razem w ławkach – mężczyźni są osobno, a kobiety osobno, ale wszyscy bardzo żywo uczestniczą w liturgii. W czasie homilii ks. Jarek zwrócił się do Peruwiańczyków : Pewnie tutaj, na tych nizinach myślicie o waszych bliskich będących w górach, bardzo wysoko. Ale możecie być pewni – mówił – że przez wiarę do Jezusa i Matki Najświętszej oni wszyscy są tu bardzo blisko, gdyż i tam jest ten sam Bóg. Jest coś co nas łączy – św. Jan Paweł i polscy franciszkanie: Zbigniew Strzałkowski i Michał Tomaszek, którzy ponieśli męczeńską śmierć na waszej ziemi. Polska krew męczeńska jest w ziemi waszej. Przelana z miłości do Jezusa.
– Po Komunii św. podszedłem do nich, bo chcieli, bym pobłogosławił ołtarz, którzy przygotowali. Chcieli zrobić zdjęcie, a gdy dowiedzieli się o portalu, zapisywali jego adres. Tak że znowu przybędzie nam wejść – mówi ks. Jarek. – Będą też na facebooku – tym kanałem opowiem im o św. Charbelu. Zaręczyłem, że do Peru nie polecę, bo od wielu lat leczę się na nadciśnienie i żaden lekarz nie pozwoliłby mi tam lecieć. Wiadomo, że w samolocie przyjąć trzeba specjalny płyn, który rozszerza żyły, bo inaczej nie zniosłoby się różnicy ciśnień. Jan Paweł II przed lądowaniem w Peru również musiał go wypić. Niektóre tereny Peru znajdują się na wysokości nawet 5 tys. n.p.m. Mnie wystarczyło, że kiedyś pojechałem do Ekwadoru na 3 tys. m n.p.m – w Quito z samolotu musieli mnie nieść – pamiętam stamtąd tyle, że leżałem na lotnisku czekając na zatankowanie samolotu. Dopiero gdy wylądowaliśmy niżej wróciłem do siebie. Wspominałem to wczoraj razem z Peruwiańczykami, żartując – Wy to musicie mieć zdrowie. Ale ja za to bardzo dużo podróżuję po nizinach.
Przyszedł czas na serdeczne pożegnanie z ks. Marco, wspólny obiad, ciasto z galaretką , które jednak nie udało się tak jak w Polsce, ale złe nie było.
O 15.00 odmówiliśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia, błogosławieństwo i powrót do Rzymu. Teraz wszyscy czekają, gdy do Pesaro przywiozę habit św. o Pio – mówi ks. Jarek.
(oprac. BRS)
3.10. 2016

 

Leave a reply

Your email address will not be published.