Słoń a sprawa polska, czyli szwoleżerowie na Elbie (20.10.2019)

 
 
 

Kiedy jestem za granicą, zawsz staram się szukać polskich pamiątek czy jakichś związków danego kraju z Polską. Wiem, że to niepoprawne politycznie, coś w rodzaju kulturalnego buractwa według pewnych kręgach naszych obywateli, ale wcale się tego nie wstydzę i nie zamierzam tego zmieniać. Jeszcze w czasach kiedy o politycznej poprawności nikomu się nie śniło, sformułowanie „słoń a sprawa polska”, pojawiło się w naszym społeczeństwie w XIX w., jako ironiczne określenie na przesadne łączenia wszystkiego ze sprawą niepodległości Polski. Podobno powiedzenie to miał upowszechnić Stefan Żeromski w swoim „Przedwiośniu”, a później rozpowszechniło ze znaczeniem trochę szerszym, obejmującym swym zasięgiem doszukiwaniem się wszelkich form związków z Polską. Według niektórych taka postawa ma byś znakiem kompleksów wobec narodów wyżej rozwiniętych, cokolwiek by to miało znaczyć. Pewien celebryta, mówiąc językiem współczesnym, swego czasu, w jednym z udzielonych wywiadów, pochwalił się, że jak jest za granicą to upomina żonę, aby w miejscach publicznych mówiła cicho po polsku, by na siebie nie zwracać uwagi. Trochę to dla mnie było dziwne, bo chociaż już żyję trochę na tym świecie, byłem w wielu krajach, to w żadnym obcym kraju nie spotkała mnie przykrość z powodu mówienie po polsku; co więcej, język polski okazał się często okazją do bardzo ciekawych i sympatycznych spotkań.
Ale wróćmy do wyspy Elby. W powszechnej świadomości kojarzy się ona z miejscem odosobnienia dla Napoleona Bonaparte po przegranej bitwie pod Lipskiem w 1813 r. Na mocy zawartego 11 kwietnia 1814 r. traktatu w Fontainebleau Napoleon zachował tytuł cesarski, miał sprawować suwerenną władzę nad położoną na Morzu Tyrreńskim wyspą Elbą. Przyznano mu dożywotnią pensję na utrzymanie dworu i oddziału gwardii. Miejsce swego zesłania Napoleon wybrał sam z trzech propozycji – Korfu, Korsyki i Elby. Zamieszkał w głównym mieście Elby, Portoferraio.
Powodem mojej wizyty na wyspie nie były pamiątki po Napoleonie, ale odwiedziny włoskich przyjaciół. Widziałem o pobycie cesarza Francuzów na wyspie, ale obecność polskich szwoleżerów umknęła mi uwadze. Przypomniał mi o tym mój przyjaciel, pułkownik włoskich karabinierów.
Napoleonowi na wyspie towarzyszyło około 600 żołnierzy gwardii, z czego 109 polskich szwoleżerów pod dowództwem majora Jana Pawła Jerzmanowskiego. Legenda głosi, że Napoleon nadając Elbie flagę inspirował się polskimi barwami narodowymi na cześć swojego wiernego oficera, który z najwierniejszymi żołnierzami udał się z nim na wygnanie. Sam major Jerzmanowski był już legendą z życia. Po ucieczce Napoleona z Elby, w której przygotowaniu z resztą sam brał udział, w słynnym marszu na Paryż dowodził awangardą “armii”. Dnia 14 kwietnia 1815 roku został awansowany na pułkownika. Podczas kampanii 1815 roku, Napoleon wydał dekret zabraniający cudzoziemcom służby w jego gwardii, ale zrobił wyjątek dla polskiego szwadronu z Elby, który rozrósł się do 225 osób. W trakcie stu dni Napoleona szwoleżerowie zachowali polski mundur. Pomimo gróźb Wielkiego Księcia Konstantego, Namiestnika Królestwa Polskiego, zwanego potocznie Kongresowym, każącego wracać im do kraju, szwoleżerowie jednak pozostali wierni danemu słowu i wytrwali aż do końca. Wsławili się w bitwach pod Ligny i Waterloo, gdzie ranny został sam pułkownik Jerzmanowski. Ostatecznie, polscy szwoleżerowie z Elby, po przegranej Napoleona, 1 października 1815, zakończyli epopeję napoleońską i zostali zwolnieni ze służby francuskiej. Tylko niewielu szwoleżerów z tego oddziału weszło do pułków Królestwa Polskiego.
Oczywiście poprosiłem moich przyjaciół, abyśmy zwiedzili napoleońskie rezydencje. Najpierw udaliśmy się do letniej rezydencji w San Martino. Dotarliśmy tam około 11 godziny rano i jakież było nasze zdziwienie kiedy okazało się, że muzeum jest zamknięte, o czym świadczył zardzewiały łańcuch na bramie i równie leciwa kłódka, która go spajała. Tablica informowała, że we wtorki, czwartki, soboty i niedziele i święta muzeum jest otwarte od 8:30 do 13 godziny. My niestety przyjechaliśmy w środę kiedy muzeum było otwarte dopiero do 14 do 18:30. Te same godziny były także w piątek. Muszę powiedzieć, że trochę mnie ten rozkład godzin zdziwił, ale trudno, co kraj to obyczaj. Więcej szczęścia mieliśmy w Portoferraio, gdzie mogliśmy zwiedzić wille Napoleona i zgromadzone tam pamiątki związane z jego pobytem. Miejsce piękne, położone nad brzegiem morza, w sąsiedztwie XVI wiecznej fortecy z małym ogrodem. Niestety, nic nie znalazłem na temat polskich szwoleżerów.
W blasku zachodzącego słońca, które zdawało się topić swój złoty blask w morskich falach, wspominaliśmy dawne chwile. Patrząc na spokojne plaże, trudno było sobie wyobrazić ponad stu naszych szwoleżerów w wysokich rogatywkach w tej egzotycznej scenerii jaką jest dla nas klimat śródziemnomorski. Ale z drugiej strony ziemia włoska jest bliska każdemu Polakowi z racji naszego hymnu, który na tej ziemi powstał: Marsz, marsz Dąbrowski z ziemi włoskiej do Polski. W hymnie naszym pozostał także i Napoleon: dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy.
Ale nie wszyscy wiedzą, że również i Polska znajduje się w piątej strofie hymnu włoskiego:
“Son giunchi che piegano
Le spade vendute
Già l’Aquila d’Austria
Le penne ha perdute
Il sangue d’Italia
Il sangue Polacco
Bevé, col cosacco
Ma il cor le bruciò”

(Quinta strofa de Il Canto degli Italiani)

Tłumaczenie:
„Najemne miecze
Jak cienkie trzciny
Już Austriacki orzeł
stracił swe pióra
Krew włoską
Krew polską
pił wraz z Kozakiem
Lecz wypaliła mu serce”

(Piąta Strofa Pieśni Włochów)

Włochy są bliskie sercu każdego Polaka jeszcze z innego powodu – w Rzymie bowiem, spoczywają doczesne szczątki największego naszego rodaka, św. Jana Pawła II.

Ks. Henryk M. Jagodziński

Leave a reply

Your email address will not be published.