Świadectwo Edyty

 
 
 

Świadectwo

Przed świętami Wielkanocnymi tego roku wzięłam w pracy dwa dni wolnego, aby móc uczestniczyć w Triduum Paschalnym razem z mężem. Od kilku dni wcześniej lekko pobolewały mnie plecy w okolicy krzyżowej, ale nie było to nic szczególnego. W czwartek i piątek zajęłam się porządkami w domu, wieczorem uczestniczyliśmy w Triduum. Pomimo naszych postanowień postnych, które obejmowały rezygnację z jedzenia słodyczy, mięsa i spożywania alkoholu, w Wielki Piątek pierwszy raz pościliśmy o chlebie i wodzie. W sobotę było już źle z moim zdrowiem. Plecy bolały bardzo mocno, maści nie pomagały. Czułam się okropnie. Umówione spotkanie rodzinne odwołaliśmy, leżałam prawie cały dzień, martwiąc się, jak wytrzymam z moimi plecami w sobotę wieczorem tak długi czas, w kościele. W domu smarowanie maściami, jakieś leki przeciwbólowe i poszliśmy do kościoła. W niedzielę i poniedziałek cierpiałam coraz mocniej, ból był coraz bardziej rozległy, czułam zimny pot, ogólne czuła się coraz gorzej, choroba postępowała, nie wyglądało to dobrze. We wtorek poszłam do pracy, a po niej mieliśmy gości w domu. Podczas naszego spotkania cierpiałam bardzo i już wiedziałam, że wszelkie domowe sposoby nie pomogły i czas iść do lekarza bo prawdopodobnie zakończy się to zastrzykami. Taką też podjęłam decyzję – w środę zaraz po pracy idę do lekarza. Nie mogłam się już w ogóle schylać, chodzić, każdy ruch sprawiał mi ból. We wtorek po zakończeniu spotkania ze znajomymi, wspólnie z mężem odmówiliśmy jak to robimy każdego dnia, różaniec. To było wieczorem. Ponieważ na następny dzień w naszym Domu Modlitwy miała odbyć się modlitwa, zawsze dzień wcześniej przygotowujemy ołtarz z obrazem Św. Charbela, aby zdążyć zaraz po pracy z przygotowaniem do modlitwy, zanim wszyscy przyjdą do naszego domu. Tego wieczoru różaniec odmawialiśmy przed przygotowanym ołtarzem. Ja siedziała bo nie dałam rady nawet klęczeć, ani też stać, z powodu bólu pleców. Jedną z dziesiątek różańca odmówiliśmy z prośbą o moje zdrowie. Po modlitwie poszliśmy spać. Na drugi dzień rano zadzwonił budzik. Jak to miało miejsce od kilu dni – delikatnie wstawałam z łóżka, nie wykonując szybkich ruchów ze względu na ból pleców. Próbując się schylić i wyprostować, zorientowałam się, że plecy w ogóle mnie nie bolą. W ogóle. Nie mogłam w to uwierzyć, zaczęłam się schylać, wyginać, podnosić nogi… Nic nie bolało! Zaraz napisałam do męża, który już był w pracy i zadzwoniłam do rodziców. Na drugi dzień podczas spotkania modlitewnego dałam świadectwo osobom, które do nas przychodzą na modlitwę. Wiem, że to było uzdrowienie za pośrednictwem Matki Bożej i św. Charbela. Nasze wyrzeczenia, post, modlitwa czynią cuda. Chwała Panu!

 

Edyta Kołodziejska – Kozioł DM nr 189

Tychy, dnia 30.04.2017

 

Leave a reply

Your email address will not be published.