U bł. Jakuba i na polskim cmentarzu

 
 
 

IMG-20150220-WA0034

 

Gdy w piątek rano pielgrzymi spotkali się na modlitwach w kaplicy, trzeba było ogłosić, że jednak do Annaya pojechać nie można. Tak mocno sypało w nocy, leży tyle śniegu, że nawet pracownicy nie mają szans tam dotrzeć.
– Wszyscy przyjęli to z bardzo smutnymi minami, bo byli nastawieni, że zobaczą pustelnię i będą się mogli przy niej modlić. Musieliśmy zmienić plan dnia. Postanowiliśmy pojechać do grobu bł. Jakuba – żyjącego w latach 1875 – 1954 kapucyna, który w Bejrucie wybudował szpital dla prawie tysiąca chorych, założył zgromadzenie misjonarek od św. Krzyża i III Zakon franciszkański. Z jego inicjatywy powstało też 230 małych szkół – mówi ks. Jarek.
Wielkim pragnieniem bł. Jakuba było niesienie pomoc chorym i potrzebującym. Pierwszą osobą, którą się zaopiekował, był przewlekle chory ksiądz. Pomagał również sierotom, ludziom chorym psychicznie. Założony przez bł. Jakuba – kapucyna zakon, ma dziś w samym Libanie 26 klasztorów, a poza granicami – 7. Bł. Jakub zamierzał też wybudować krzyże na wzniesieniach wokół Bejrutu. Udało mu się postawić ich 7 – jeden znajduje się na froncie kościoła i klasztoru.
Wciąż powtarzał zdanie: „Musicie być jak woda, która wypływa ze źródła i nie pyta, kto ją będzie pił, skąd jest, czym jest, jakiej religii, ale każdy może się jej napić i ugasić pragnienie”. Dlatego na obrazie namalowanym na dokonaną 22 czerwca 2008 r. przez Benedykta XVI beatyfikację, widać siostrę zakonną z założonego przez Jakuba zgromadzenia, która w geście służebnym podaje szklankę z wodą. Jedna z sióstr opowiedziała o życiu bł. Jakuba, a wiedzę o nim można było uzupełnić w poświęconym mu muzeum. Pielgrzymi modlili się też przy jego grobie, który znajduje się w kaplicy.
– Gdy wyszliśmy z klasztoru, towarzyszący nam w drodze deszcz przestał padać. Niestety nie nacieszyliśmy się długo pogodą. Gdy jechaliśmy na południe od Bejrutu, do miasta Magdouche znów zaczęło padać. W końcu dotarliśmy do miejscowości Sydon, do Matki Bożej z Montara, Według tradycji – jest o tym wzmianka w Piśmie Świętym, Matka Boża tam właśnie oczekiwała na Jezusa, który nauczał w Sydonie i okolicy. Jest to więc miejsce szczególnie – Maryja musiała przebywać tam dłuższy czas. Od dawna nie udawały się tam żadne pielgrzymki ze względu na zagrożenie działaniami wojennymi – byliśmy jednymi z pierwszych odwiedzających, a pierwszymi Polakami, którzy modlili się w tamtejszej grocie – kaplicy, gdzie była Matka Boża – mówi ks. Jarosław.
Odprawianej tam Mszy św. koncelebrowanej, przewodniczył ks. Jacek Włostowski, proboszcz parafii w Brzegu Dolnym. Było to niezwykłe przeżycie dla wszystkich. Polacy i Włosi zwiedzili też powstające obok sanktuarium poświęcone Matce Bożej, gdzie znajduje się wizerunek św. Jana Pawła II, który wsparł ekonomicznie tę budowę.
Ponieważ w piątek muzułmanie modlą się już od południa, korki na drogach były znacznie mniejsze niż zwykle. – To była nasza wielka radość. A kolejna – znów zaświeciło słońce. Dziękowaliśmy za to Matce Bożej. Dlatego też udaliśmy się z powrotem do Bejrutu, aby wejść i pomodlić się na polskim cmentarzu, gdzie znajduje się 136 grobów – opowiada ks. Jarosław. – Jest też tablica, która przypomina, że spoczywała tam Hanka Ordonówna, gwiazda teatralna, filmowa, wspaniała piosenkarka. W roku 1990 jej prochy zostały przeniesione na cmentarz powązkowski w Warszawie.
Na środku nekropolii znajduje się krzyż i napis: „Tu spoczywają Polacy ocaleni cudem z sowieckich łagrów i więzień. W drodze do Ojczyzny zasnęli snem wiecznym na libańskiej ziemi. Polska o nich pamięta. Bejrut 2010.” Modlitwę pod krzyżem poprowadził ks. Jarek, mówiąc ze wzruszeniem: – Cierpieli za Polskę, jechali już z tak wielką nadzieją, że zobaczą ojczyznę, chcieli zobaczyć Polskę, tę prawdziwą, gdzie broni się prawdy i wartości. Za tę Polskę cierpieli. Więcej, za tę Polskę stali się męczennikami. Dla naszego narodu.
Na koniec kapłani pobłogosławili groby. Po modlitwie wszyscy odśpiewali pieśń „Witaj Królowo”, a ks. Jarek zaintonował „Boże, coś Polskę”.
Po powrocie do klasztoru sióstr, po kolacji ks. Jarosław poprowadził Drogę Krzyżową, a przed jej rozpoczęciem ks. Paolo Cecere złożył kolejne świadectwo życia. Opowiadał o swojej działalności charytatywnej w Albanii, o spotkaniach z ciekawymi ludźmi, pomocy niesionej setkom Albańczyków. Ks. Paolo jest obywatelem honorowym tego kraju. Zaadoptował również 14-letniego chłopca, który dziś ma 35 lat i wkrótce się ożeni. Mówił o spotkaniach z bł. Matką Teresą z Kalkuty i innymi świętymi ludźmi. Wszyscy słuchali tego z zaciekawieniem – na końcu z wdzięcznością gorąco go oklaskiwali. Ks. Paolo, pomimo swych 82 lat ma w sobie mnóstwo energii, mocy, młodości. Niektórzy już proszą go o autograf. – Zachęcam ich: Bierzcie, bo to przyszły święty, będziecie mieć niezłą pamiątkę, a on na mnie krzyczy: przestań! – A ja: Eminencjo, jestem do usług, a on znowu mnie karci: – Przestań! A potem się obejmujemy… Po prostu jak ojciec i syn – opowiada ks. Jarosław.- Trochę to dziwne, że kiedy on w czasie składania świadectwa zaczął płakać, to i ja zacząłem płakać, chociaż tłumacz nie powinien być taki dosłowny…
Codziennie po wieczornym nabożeństwie jego uczestnicy losują cytaty z Pisma Świętego. Dla ks. Jarka poprzednie były bardzo wymagające – jak mówi – napełniły go lękiem. W piątek wieczorem wyszedł jednak z kaplicy szczęśliwy, bo na karteczce przeczytał: „Nie lękaj się, bo ja jestem z tobą” (IZ 41,10).
– Mamy ogromną nadzieję w sercu, że w sobotę wyjedziemy na wzniesienie 1350 m npm, by odprawić Mszę św. przy grobie św. Ojca Charbela – mówi ks. Cielecki – By tak się stało, muszą odśnieżyć drogę, na której leży ponad metr śniegu. Wcześniej czeka nas spotkanie z patriarchą maronitów, kardynałem Bechara-Rai.
Opracowanie: Barbara Rotter-Stankiewicz

 

ZOBACZ ZDJĘCIA

2 Comments

Leave a reply

Your email address will not be published.