Uroczystości ku czci św. Tryfona w Kotorze (08.02.2019)

 
 
 

Adriatyk zimową porą też jest piękny, ale na szczęście wie o tym niewielu ludzi, i dlatego chyba w tym czasie jest tutaj tak mało turystów. Gdyby nie święty Tryfon, też być może nie wiedziałbym o tym. Kiedy morze jest wzburzone, wówczas przychodzą myśli biblijne: o Potopie i o Apokalipsie, czyli o pierwszej i ostatniej księdze Pisma św., o początku i o końcu. Zimową porą, nad morzem, inaczej smakuje każdy promień słońca, inaczej odczuwa się każdy dotyk wiatru.
Ten święty męczennik, św. Tryfon jest patronem miasta Kotor, gdzie też w tamtejszej katedrze spoczywają jego relikwie. Poniósł on męczeńską śmierć 2 lutego 250 r., podczas prześladowań za czasów cesarza Decjusza Trajana (201-251). Ponieważ 2 lutego obchodzi się święto Ofiarowania Pańskiego, dlatego też obchód jego liturgicznego wspomnienia został przeniesiony na dzień następny. Św. Tryfon urodził się w 232 r. małej wiosce Kampsada, we Frygii, rzymskiej prowincji w Azji Mniejszej. Według tradycji, już od wczesnej młodości zasłynął przyszły męczennik darem czynienia cudów. Podczas procesu w czasie prześladowań, aby wymusić na nim wyrzeczenia się wiary chrześcijańskiej, przez trzy dni poddano go okrutnym torturom: wbijano mu gwoździe w nogi, bito pałkami, przypiekano ogniem. Kiedy oprawcy zauważyli, że daremne są ich wysiłki wówczas odcięto mu głowę mieczem. Początkowo został pochowany w rodzinnej wiosce, potem jego relikwie zostały przeniesione do Konstantynopola. Na początku IX w., zamożny obywatel Kotoru, Andreu Saracenis przywiózł do swojego rodzinnego miasta relikwie świętego i wybudował na jego cześć mały kościół, na fundamentach którego wybudowano później okazałą katedrę. W 1979 r., kiedy miasto nawiedziło wielkie trzęsienie ziemi, podczas którego pękła jedna płyta z ołtarza, ukazała się tam wyryta data: 13 stycznia 809 r. Była to więc data, kiedy św. Tryfon przybył do miasta. Sama Boka Kotorska robi niesamowite wrażenie, a miasto z murami o długości 4,5 km sprawiają wrażenie olbrzymiego diademu złożonego na górach. Miasto, które jest perłą Adriatyku przechodziło różne koleje losu. Istniało ono już w czasach greckich, potem opanowali je Rzymianie, aby z kolei przejść pod panowanie Bizancjum. Następnie przejęła je serbska dynastia Nejmanjić, a potem królowie chorwacko-węgierscy. W XV w. Kotor staje się niepodległym miastem, ale w obliczu tureckiego zagrożenia prosi o protektorat Wenecji, pod rządami której był do XVIII w. Potem przyszły czasy panowania austriackiego aż do pierwszej wojny światowej, a w międzyczasie, zanim doszliśmy do niepodległej Czarnogóry były dwie Jugosławie. To tak w telegraficznym skrócie. Przez wszystkie te wydarzenia św. Tryfon chronił miasto, które obrało sobie go za patrona. W styczniu, kiedy przybyły jego relikwie pogoda była zapewne podobna: wzburzone morze, wiatr, deszcz, chmury i chłód. Ale nie było śniegu. Także, wyjeżdżając z ośnieżonego Sarajewa, wydawało mi się jakbym przyjechał tutaj na powitanie wiosny. Zimową porą w Kotorze nie ma tłumów. Bardziej niż ludzkie głosy słychać szum morza, świst wiatru i od czasu do czasu bębnienie kropel deszczu nie tylko o szyby.
​Uroczystości ku czci świętego zaczęły się w katedrze już w przeddzień dnia jego liturgicznego wspomnienia, uroczystymi nieszporami połączonymi z godziną czytań. Sama katedra kotorska, to szczególna historia zasługująca na osobną opowieść. W każdym razie, od razu widać, że jest to najważniejsza budowla miasta, do której prowadzą wszystkie jej ulice. Nieszpory rozpoczęły się uroczystą procesją przy śpiewie chóru katedralnego i biciu w dzwony. Zaraz po ministrantach kroczyło czternastu mężczyzn odświętnie ubranych, a za nimi w historycznych uniformach członkowie Kotorskiej Marynarki nieśli w dwóch olbrzymich relikwiarzach doczesne szczątki świętego męczennika. Honorowa straż wyposażona była w stylowe halabardy. Głowę w osobnym relikwiarzu niósł wikariusz generalny, a biskup pod liturgicznym parasolem, który w starych kościołach można zobaczyć jeszcze na freskach, niósł relikwiarz w kształcie krzyża. Nad ołtarzem, jak w rzymskich bazylikach, wznosi się kamienna konfesja oparta na czterech kolumnach. Po przeciwległych krańcach ołtarza, i nad nim samym, umocowane były kadzielnice. Mężczyźni z procesji, zajęli miejsca w prezbiterium naprzeciw siebie. Siedmiu z nich było katolikami a druga siódemka była prawosławnymi. Należy tutaj zaznaczyć, że po historycznych burzach jakie przeżył Kotor, całkowita liczba katolików w diecezji kotorskiej nie przekracza dziesięciu tysięcy. Pomimo małej liczby, odgrywają ważną rolę w życiu miasta i starają się podtrzymać tradycje odziedziczone po przodkach. Kiedy św. Tryfon przybył do Kotoru chrześcijanie żyli jeszcze w jedności, smutny podział przyszedł dopiero w 1054 r. Święty patron miasta jest czczony przez wszystkich jego mieszkańców, zarówno katolików jak i prawosławnych. Podczas liturgii, w wigilię uroczystości, kiedy przychodzi czas na odśpiewanie lektur przewidzianych w godzinie czytań, mężczyźni z prezbiterium kolejno wstają, podchodzą do ołtarza i kołyszą zawieszone nad ołtarzem kadzielnice. Czynią to jednocześnie: prawosławny i katolik. Ten obyczaj powtarzany jest każdego roku. Katedra wypełnia się wtedy przedstawicielami dwóch wyznań, jak też innymi ludźmi dobrej woli, niekoniecznie należącymi do tych wyznań.
Oczywiście najważniejszą częścią uroczystości jest Msza św. Od wieków, ta uroczysta Msza jest poprzedzona tańcem zwanym „kolo” wykonywanym przez Kotorską Marynarkę. Wbrew nazwie nie jest to marynarka w sensie jakim rozumiemy to słowo obecnie. Jest to obecnie pewien rodzaj stowarzyszenia mówiąc językiem współczesnym. Kotorska Marynarka została utworzona w XV w. jako confraternitas nautarum (bractwo marynarzy), którzy podczas wojny bronili miasta, a w czasie pokoju zajmowali się jego rozwojem ekonomicznym. W wielu wojnach prowadzonych przez Wenecję wyróżniała się ona swoimi umiejętnościami i odwagą. Szczególnie zasługi położyła w bitwie pod Lepanto w 1571 r., gdzie flota chrześcijańska rozgromiła flotę turecką, zatrzymując na pewien czas podbój Europy przez islam. Podobno, ten specyficzny taniec jakim jest kolo, jak powiedział obecny admirał Kotorskiej Marynarki, J.E. pan Antun Sbutega, odtańczono na powitanie relikwii św. Tryfona w 809 r., i od tego czasu taniec ten jest wykonywany każdego roku w dniu jego święta. A kiedy powstała Marynarka Kotorska, ona zajęła się organizowaniem tego tańca.

Ale zanim on nastąpił, najpierw było uroczyste wkroczenie na plac całej Marynarki, przegląd oddziału i oddanie uroczystej salwy ku czci św. Tryfona z osiemnastowiecznych chyba strzelb. Następnie Admirał zwraca się do biskupa o pozwolenia wykonania tego tańca ku czci świętego męczennika, co też pasterz diecezji z radością czyni. Marynarze najpierw po woli tworzą wielkiego węża, trzymając się za chusteczki, i powoli, rytmicznym, specyficznym krokiem ruszają w tan. Przedstawienie trwa około dwudziestu minut, w trakcie którego na placu ten ludzki wąż wykonuje różne, misterne figury. Marynarze, w większości katolicy, są różnego wieku, ale w tańcu jakby trudności związane z wiekiem i nadwagą niektórych nagle znikają, i wszyscy stają się jakby jednym bytem poruszanym jednym rytmem. Tego dnia, oprócz jak tutaj mówią, „dużego admirała”, występuje też „mały admirał”, który liczy sobie zaledwie około dwunastu lat, a który z tej okazji wygłasza rodzaj przemówienia i modlitwy, wzywając orędownictwa świętego patrona.
​Po odtańczonym przez Kotorską Marynarkę kole, duchowni wracają do domu biskupiego który jest tuż obok katedry, gdzie ubierają się w szaty liturgiczne, poczym w uroczystej procesji ruszają do katedry. Na tę okoliczność przybywają także pielgrzymi z innych miast Dalmacji, a nawet innych krajów. W tym roku Mszy św. przewodniczył J.E. ks. bp Tomislav Rogić, biskup Szybenika z Chorwacji. Towarzyszyła mu znaczna grupa pielgrzymów z tego miasta. Zazwyczaj po Mszy św. następuje uroczysta procesja ulicami miasta z relikwiami św. Tryfona. W tym roku jednak procesja nie odbyła się ze względu na obawy ulewnego deszczu.
​Jak tłumaczył mi J.E. ks. bp Ilija Janić, biskup Kotoru, co roku występuje ten sam problem z pogodą, bo taka tu jest zimowa pora. Ale co roku też dzieje się mały cud za sprawą św. Tryfona. Cały czas pada deszcz, ale na czas tańczenia kola i procesji wstrzymuje się, aby znowu kontynuować aż ku głębokiej nocy, albo dłużej nawet. Muszę przyznać, że rzeczywiście było tak jak powiedział ks. biskup. Od rana padało, a na czas parady i kola Kotorskiej Marynarki przestało. Poczym w czasie Mszy znowu padało i na jej zakończenie przestało. Ale zanim deszcz przestał, już ogłoszono, że procesji nie będzie i zastąpiono ją ucałowaniem relikwii w katedrze. Św. Tryfon nie przestaje jednak zaskakiwać do dnia dzisiejszego swoim wstawiennictwem. Zimową porą bardziej odczuwa się obecność sacrum nad morzem, bo więcej jest ciszy i wydaje się jakby niebo stało się bliżej

Ks. Henryk M. Jagodziński

 

Leave a reply

Your email address will not be published.