Zmartwychwstały Chrystus umacnia naszą miłość i przyjaźń, 31.03.2024
Zapewne wielu z nas doświadczyło fałszywej miłości i przyjaźni. Wiemy bardzo dobrze, że zawsze, wcześniej czy później, gdy są one nieautentyczne, zweryfikuje je życie. Uważam, że prawdziwa miłość i przyjaźń nigdy się nie kończy, nie sprawia krzywdy i bólu. Mimo że mogą zdarzyć się różne sytuacje, nieporozumienia, nawet kłótnie, jednak fundamentem jest zawsze przebaczenie. I najważniejszym kamieniem, z którego budowana jest miłość i przyjaźń jest również i to, że ten, który kocha i jest prawdziwym przyjacielem, nigdy cię nie opuści i nie będzie przeciwko tobie.
Każdy z nas spotkał na swojej drodze takich właśnie takich ludzi, chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że być dzisiaj dobrym przyjacielem to jakaś „wyższa szkoła jazdy”. Coś w tym jest, ponieważ współczesny świat uczy nas, jak łatwo można odrzucić kogoś, kogo od lat się znało, przebywało z nim, dzieliło się wiele radości i smutków, a także powierzyło się swoje najgłębsze tajemnice. Gdy zrywają się fałszywe więzi, powstaje ogromny lęk, że dana osoba nie tylko odchodzi czy się oddala, często staje się obojętna wobec nas, ale może nawet stać się wrogiem i uprzedzać do nas innych.
W mojej refleksji wielkanocnej zawsze słyszę zdanie Chrystusa, który mówił: Już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi moimi… W ostatnich latach doświadczyłem, kim są prawdziwi przyjaciele, zwłaszcza w chwilach, gdy zostałem odrzucony, ubiczowany słowem nie tylko w rozmowach prywatnych, ale i publicznie – w mediach. Jakże wielu nagle stwierdziło, że mnie nie znają, zaczęli bać się wymawiać moje imię. Z bólem przyznaję, że tak stało się również w mojej rodzinie. Po prostu dla niektórych umarłem – żyjąc. Zapewniam jednak, że wszyscy są w mym sercu. We Florencji koło Iłży, w tym małym Sanktuarium dla Maryi i świętego Pustelnika z Libanu, gdzie Zmartwychwstały Chrystus jest wciąż Adorowany i Uwielbiana jest Jego obecność, codziennie zanoszę modlitwę właśnie za tych, którzy pewnie nigdy tu nie przybędą, a byli rodziną, przyjaciółmi i często wyrażali to w bardzo pięknych słowach.
Wśród wielu przyjaciół którzy jednak pozostali przy mnie, jest Zbigniew Wojas, dla mnie Zbyszek, który ponad 20 lat jest wójtem Gdowa. Nasza przyjaźń trwa również ponad dwie dekady. Żonę Zbyszka – Teresę, znałem dużo wcześniej, ponieważ w latach szkolnych oboje należeliśmy do Oazy w Niegowici. To wspaniała nauczycielka i wychowawczyni młodych pokoleń, dobra mama, ale przede wszystkim żona. Gdy Zbyszek w czasie pandemii zachorował, przez kilka tygodni przebywał w szpitalu w śpiączce farmakologicznej, a jego stan był bardzo ciężki – ona razem z dziećmi – można powiedzieć – nie wstawali z klęczek w modlitwie za nim. Prosili o to także i mnie, więc przez cały czas kryzysu trwała modlitwa za Zbigniewa podczas Eucharystii polskich i włoskich. Prosiliśmy za wstawiennictwem św. Charbela, aby Zbigniew, wójt z Gdowa „sindaco di Gdów”, wyzdrowiał. Wielu modliło się o to w różnych miejscach i stal się cud. Zbigniew powrócił do zdrowia i do pełni sił. Podjął z powrotem pracę, co bardzo ucieszyło nie tylko bliskich, ale i mieszkańców gminy.
Kilka tygodni temu Teresa i Zbigniew przejazdem zatrzymali się u mnie, we Florencji koło Iłży. Mogłem im pokazać Sanktuarium, Pustelnię św. Charbela, mogłem ich mocno przytulić i pobłogosławić na dalsze lata małżeństwa, którego 40-lecie obchodzą. Dziękowaliśmy Matce Bożej Wniebowziętej Dobrego Początku i św. Charbelowi za wiele łask, ale też i za naszą przyjaźń.
Przez te ponad 20 lat współpracowaliśmy w wielu sprawach, m.in. dotyczących wyjazdów mieszkańców gminy do pracy we Włoszech, w 2003 roku organizowaliśmy razem koncert okazji 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II, było wiele wspólnych podróży, spotkań. Dwa lata temu również przywiozłem pomoc z Włoch dla Ukraińców mieszkających w gminie Gdów, a konkretnie w Podolanach, gdzie znaleźli schronienie m.in. w ośrodku Fundacji Osób Niepełnosprawnych, założonej przez Zbigniewa Wojasa.
Kiedy Zbyszek był chory i w szpitalu walczył o życie, jego córka Paulina wraz ze swoim mężem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, przyjechali do Florencji, by pomodlić się razem ze mną. Spędziliśmy dzień na modlitwie w intencji taty i teścia. Pamiętam, że na koniec pobłogosławiłem ich i ich dwie córeczki. Paulina, która emanuje ogromną delikatnością i sercem wielkiej miłości. Wartości chrześcijańskie były i są dla niej zawsze najważniejsze. Tego nauczyła się w swoim domu rodzinnym, zwłaszcza rodziców i swoich dziadków.
Tak, w naturalny sposób, nawiązały się przyjacielskie relacje z całą rodziną, utwierdzane przy różnych innych spotkaniach. Od samego początku otaczam ich wszystkich modlitwą, bo nigdy nie przekreślili naszej przyjaźni, która trwa ponad wszystko, nawet gdyby inni próbowali to zniszczyć.
Przed tymi Świętami Wielkanocnymi czułem w sercu potrzebę, by pojechać do Władysława, dzisiaj wicepremiera Rządu RP i ministra obrony narodowej, aby zawieźć bardzo mały, a również bardzo wymowny dar. Zwłaszcza w czasie, kiedy zwracamy się do Bożego Miłosierdzia, czując zagrożenie wojną, która jest tak blisko nas, a konflikt może rozszerzyć się na inne kraje. Ten niewielki obrazek Jezusa Miłosiernego został zerwany ze ściany przez młodą dziewczynę, która przestała wierzyć w Boga i dręczona działaniem szatana rzuciła wizerunkiem o ziemię. Jej mama, bardzo cierpiąca, przywiozła wzgardzony obrazek do Pustelni św. Charbela. Dlatego napisałem na odwrocie – Odrzucony Chrystus nikogo nie odrzuca, taka jest Jego miłość. Niech broni i błogosławi Tobie i całej rodzinie.

Premier Kosiniak-Kamysz przyjął ten wizerunek z wielką czcią i miłością, bo wiem, jak ważna jest dla niego relacja z Bogiem, który każdego dnia daje mu siłę, aby składał również świadectwo wiary. Na koniec spotkania podkreśliłem: Gdybyśmy mieli najlepsze wojsko i najmocniejszą obronę, a odrzucilibyśmy Chrystusa, to nam się nic nie uda i zaprzepaścimy wszystko. Niech Jezus Miłosierny błogosławi wszystkimi i przemienia serca.
Przekazałem ten obrazek Premierowi w siedzibie Ministerstwa Obrony, ale kilka dni temu, gdy rolnicy protestowali przed Sejmem, błogosławiłem krzyżem również i tych, którzy w tym gmachu podejmują wiele ważnych decyzji. Jezus bowiem przychodzi mimo drzwi zamkniętych i przemienia każde serce. Módlmy się więc, otaczając dobrocią i miłością każdego, to jest bowiem prawdziwe Zmartwychwstanie. Bo serce, gdy tak zaczniemy czynić, napełnione jest mocą, potęgą Zmartwychwstania samego Chrystusa, które przemienia wszystko. Amen.
ks. Jarosław Cielecki
Kustosz i Proboszcz Sanktuarium Matki Bożej Wniebowziętej Dobrego Początku we Florencji koło Iłży
Życzenia Wielkanoc 2024