Kwiatki dla Matki Bożej – świadectwo

 
 
 

Zawsze podobało mi się kiedy inni stawiali kwiaty przed figurą albo obrazem Matki Bożej. Po jakimś czasie sama zaczęłam przynosić kwiaty i ofiarowywałam je Matce Bożej. Kładąc kwiaty u stóp Maryi modliłam się w sercu i dziękowałam Maryi za wszystko. Rozmawiałam z Matką Bożą jak z przyjaciółką. Mówiłam Jej o tym co mnie boli, co czuję, co się dzieje w moim życiu, czasem pytałam o radę, o wskazówkę, a czasem po prostu patrzyłam w Jej oczy. Oczy pełne miłości i zrozumienia. Z czasem zobaczyłam, że inni patrząc na mnie zaczynają robić to samo. Przynoszą kwiaty i jak małe dzieci siedzą u stóp Matki Bożej. Taka właśnie jest Maryja – czeka na nas jak na dzieci.

Matka Boża bardzo lubi lilie i białe róże. Dlaczego tak myślę? Ponieważ sama była czysta i piękna jak one. Te kwiaty są tylko niewielkim symbolem jej potężnej czystości i mocy, a jednocześnie łagodności. Każda lilia czy róża przyciągają uwagę, ponieważ to co piękne, sprawia, że zaczynamy za tym tęsknić i to kochać. Maryja jest piękna.

Dzięki Matce Bożej otrzymałam wiele łask, które zaczęły płynąć do mnie całymi strumieniami. Maryja jest hojna dla tych, którzy ją kochają. Ona kocha swoje dzieci i jak Matka obdziela ich swoją miłością. Doświadczyłam tego na własnym ciele i duszy. Maryja wstawiała się u Swojego Syna za mną, dlatego łaski wylewały się w ogromnej ilości.

Moje życie naznaczone było cierpieniem. Żyłam w rodzinie alkoholowej i przez alkohol nasze życie stawało się coraz gorsze. Moja córka popełniła samobójstwo jako nastoletnia dziewczynka. Byłam zrozpaczona i nie chciałam żyć. Przyjęłam 120 bardzo silnych tabletek i cudem uniknęłam śmierci. To Matka Boża uratowała mnie przed śmiercią samobójczą. Zabrała ode mnie całą rozpacz po stracie dziecka i w to miejsce wlała mnóstwo swojej miłości. Miłości która całkowicie wypełniła moje serce. Zrozumiałam, że cały czas była przy mnie. Wtedy to Matka Boża chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do Swojego Syna. Zrozumiałam, że mam dla kogo żyć, a Matka Boża rozumie mnie najlepiej, ponieważ Ona cierpiała dużo więcej niż ja. Matka matkę zrozumie.

Tak zaczęła się moja podróż z Maryją. Przez cierpienie do Miłosierdzia.

Kolejną łaską był cud uzdrowienia mojej drugiej córki z guza tarczycy, a dwa miesiące później otrzymała ona wiadomość, że zostanie mamą i to w dodatku bliźniaków. Następną łaską było uzdrowienie mnie z guza piersi, który był wielkości orzecha. Stało się to dzięki koronce do Bożego Miłosierdzia. Guz wchłonął się bez żadnej ingerencji medycznej. Dalej Jezus uzdrowił mnie z torbieli w kolanie. Także poprzez koronkę do Bożego Miłosierdzia. Miałam także zerwane nerwy w barku. Zostały uzdrowione podczas modlitwy wstawienniczej. Kolejnym dowodem Bożej mocy było następne uzdrowienie. Czego dotyczyło? Do końca życia miałam brać leki na tarczycę. Choroba została mi odebrana podczas modlitwy wspólnotowej. Następną łaską było odebranie mi nocnego cierpienia polegającego na lunatykowaniu. Przez 25 lat chodziłam nocą po domu w poszukiwaniu wyjścia. Zostałam uzdrowiona podczas rekolekcji.

Przede wszystkim jednak ogrom łask spłynął na moją duszę. Jestem pełna wiary w to, że Jezus jest ze mną. Doświadczam Jego mocy każdego dnia. Bóg obdarzył mnie tak wielką miłością, że ona wylewa się z mojego serca. Jest jej tak dużo, że chciałabym dzielić się nią z innymi. To ocean miłości – Boże Miłosierdzie.

Wiem, że Matka Boża jest ze mną i daje mi to odczuć poprzez inne osoby. Nawet poprzez przytulenie, dobre słowo, miły gest czy uśmiech. Każdego dnia otrzymuję od Matki Bożej cudne kwiatki Jej miłości – błogosławieństwo w pracy i w domu. Ale przede wszystkim pewność, że Maryja idzie ze mną i za mną. Dlatego nie boję się o żaden krok, bo nawet jeśli coś złego się stanie, to Matka Boża chwyci mnie za rękę i powie mi: „Bożenko, chodź ze mną”.

W wdzięcznością dla Maryi

Bożenka z Przasnysza

Dom modlitwy św. Charbela nr. 184

 

 

 

 

 

Leave a reply

Your email address will not be published.