By mnie rozbroić miłością…

 
 
 

Minęły kolejne święta, trzeba nam wrócić do codziennych zajęć. Ci, jednak którzy wierzą, bogatsi są o kolejne spotkanie z tajemnicą Wcielenia Jezusa. Bóg bowiem zechciał wybrać ciało ludzkie, aby człowieka jednocześnie umocnić.
Wiele było w tych dniach życzeń, wiele radości, ale nie zapominajmy, że to były tylko chwile. Jednakże te chwile sprawiają, że człowiek ma więcej sił, by iść dalej. Uświadamiają nam wszystkim, że wszystko przemija, lecz pozostaje wciąż tajemnica Bożej obecności. Tajemnica życia, które trwa pomimo śmierci człowieka – tajemnica życia wiecznego.
Otrzymałem bardzo wiele życzeń z różnych stron świata. Dziękuję wszystkim i obejmuję Was wciąż moją ufną modlitwą, prosząc Matkę Bożą, aby szczególnie wzięła nas w swoje objęcia.
Przepięknych życzeń było wiele, ale jedne szczególnie utkwiły mi w pamięci, pragnę je więc przytoczyć: „Przyszedł na świat Jezus w dziecku… By mnie sobą nie peszyć. …By mnie rozbroić miłością”…
Myślę, że święta to czas „rozbrajania” – takie powinny być. Miejmy jednak świadomość, że jest wielu takich, którzy świętować nie potrafią – uciekają od siebie i od innych i uzbrajają się, by uderzyć z nienawiścią zaraz po świętach. Otoczmy więc te osoby już teraz szczególną modlitwą. Pamiętajmy, że po narodzeniu Jezusa przelana została krew niewinnych ludzi – również dzisiaj jest wielu podstępnych Herodów. Także mówią, że chcą iść oddać pokłon Nowonarodzonemu, mówią też, że wierzą, lecz mają plan: aby zniszczyć, zabić to, co święte. Dali się zwieść szatanowi. Przez diabła nie można dojść do Boga. Chociaż on wciąż będzie wokół tych, którzy chcą być z Jezusem.
Nie mieszajmy tego co święte z tym, co jest złe. Przypomina mi się przedświąteczna sytuacja w jednej z galerii w Brnie w Czechach, Chodziła tam grupa przebierańców – jeden był przebrany za Lucyfera, kilku za inne diabły. Pytali ludzi, którzy przyszli na zakupy, czy nie chcieliby przekazać życzeń małemu Jezusowi. Niektórzy zapisywali swoje życzenia na karteczkach i oddawali przebranemu Lucyferowi. Ludzie często nie umieją rozróżnić właściwej drogi – zapominają, że do Boga trzeba iść bezpośrednio.
By potrafili rozróżniać dobro od zła prosiłem modląc się w tych dniach w mojej rodzinnej parafii w Niegowici koło Krakowa. Błagałem Matkę Bożą Wniebowziętą, abyśmy wytrwali w miłości.

Wczoraj pojechałem do Olkusza koło Krakowa, gdzie czekała na mnie grupa z parafii św. Andrzeja, której miałem przekazać obraz Matki Bożej Pompejańskiej. Kilkanaście dni temu wizerunek dla polskiej grupy modlitewnej, którą tworzą osoby z Domów św. Charbela, podarowała pani Luigina z Castelnuovo Del Garda.
Miałem to uczynić po Mszy św., lecz kiedy wszedłem do zakrystii, ks. proboszcz poprosił mnie do ołtarza i mogłem zwrócić się do wiernych z prośbą, aby modlili się nowenną pompejańską. Po Eucharystii odbyło się przekazanie obrazu, który można obejrzeć w reportażu na naszym portalu

Podsumowaniem dnia był Apel Jasnogórski – no bo jak tu nie pojechać do Matki, by powierzyć i zawierzyć Jej wszystko, dziękować za miniony rok i prosić o błogosławieństwo w nadchodzącym. Obejrzyjmy też, jak wygląda Jasna Góra wieczorem drugiega dnia świąt Bożego Narodzenia.

Ks. Jarek

27.12.2016

Leave a reply

Your email address will not be published.