Kobieta sprzed czterech wieków

 
 
 

Bogobojna, inteligenta, dobra, przedsiębiorcza, stanowcza. Taka była Zofia Czeska z Maciejowskich, którą dokładnie 4 lata temu, 9 czerwca w krakowskim sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, wyniesiono na ołtarze.

Aż trudno uwierzyć, że żyła na przełomie XVI i XVII wieku, bo jej poglądy i dzieła wyprzedziły epokę i nadal mogą służyć za wzór.

Szlachcianka z Małopolski – jej matka pochodziła z parafii Niegowić – urodziła się w roku 1584wyszła za mąż mając lat 16, a owdowiała jako bezdzietna 22-latka. Nie chciała ponownego małżeństwa mimo że została…porwana. Postanowiła całe swoje życie i majątek poświęcić Panu Bogu, zajmując się osieroconymi i ubogimi dziećmi. W roku 1627 założyła w Krakowie szkołę dla dziewcząt – w jednej ławce posadziła dziewczynki z rodów szlacheckich i sieroty z mieszczańskich rodzin. I chciała, by wychowywano je miłością, a nie karą. Ich los interesował ją także, gdy w wieku 15 lat opuszczały „dom panieński” – dbała, by – jeśli nie czują powołania do życia w zakonie – wyszły za mąż lub trafiły do dobrych domów. Założyła również Zgromadzenie Sióstr Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny – prezentek, które po dziś dzień prowadzi znakomite szkoły.

 

Skąd ta wiedza na temat kobiety sprzed czterech wieków? Ze współczesnych Matce Zofii dokumentów, w których zawsze określana jest w superlatywach. Żeby to jednak stwierdzić, trzeba było wykonać gigantyczną pracę.

  • Najtrudniejszy był dla mnie czas zbierania materiałów źródłowych – wspominała postulatorka procesu beatyfikacyjnego. – W XVI-XVII wieku dokumenty pisane były ręcznie, po łacinie. Często pismem bardzo nieczytelnym, z mnóstwem skrótów. Łacina nie była klasyczna, lecz staropolska. Musiałam najpierw przeglądnąć kilkaset tysięcy stron, w 60 archiwach. Np. księgi ziemskie czy grodzkie za jeden rok liczyły od 1 do 3 tysięcy stron.

Praca nad zebraniem materiałów źródłowych, korygowanych na bieżąco przez specjalistów, trwała dwa lata, co zważywszy na jej ogrom i tak było rekordowym tempem. Ale już bez wątpliwości można było stwierdzić, że Zofia Czeska to piękna postać – i za życia i po śmierci. „Świątobliwa, szlachetna, do miłosiernych uczynków skłonna” – jak o niej pisano.

 

  • To nie jest przypadek, że wyniesiono ją na ołtarze właśnie teraz – uważa s. Renata Gąsior. – Bo właśnie w dzisiejszych czasach, w tym pokoleniu, potrzebny jest taki wzór. Przykład osoby, która pomimo trudnych doświadczeń życiowych nie obraziła się na Pana Boga, ale wszystko poświęciła dla Niego. Posłuchała swojego powołania, zaryzykowała. Było jej ciężko – wcześnie straciła matkę, potem owdowiała nie doczekawszy się własnych dzieci. Mogła więc skoncentrować się na sobie, czy też zgodzić na ponowne zamążpójście za bogatego szlachcica i żyć w dostatku i spokoju. Jednak wybrała inny los. Nie obraziła się na Pana Boga, nie zamknęła w kręgu własnych spraw, dostrzegała potrzeby innych. Nieszczęścia wyrzeźbiły jej wrażliwość. Uważała, że to co posiada, dostała od Pana Boga i Jemu powinna ofiarować. Ale ponieważ Bóg nie potrzebuje dóbr materialnych, przeznaczyła je na pomoc najbiedniejszym.

“Bóg jako Pan wszystkich rzeczy żadnej darowizny naszej nie potrzebując, przyjaciołom to swoim, sługom i sierotom i dzieciom oddawać każe, i co się im daje, jakby się Jemu samemu dawało przyjmuje”(…) “Między tymi obrałam sobie najmniejsze dzieci i sieroty, to jest ubogie i opatrzenia nie mające panienki, aby z tej najmniejszej cząstki, przy której mnie Bóg z łaski i miłosierdzia swego zostawił, miały wychowanie dobre” – tak wyjaśniała motywy swojej decyzji w przedmowie do Ustaw Domu Panieńskiego, która jest jej duchowym testamentem i dowodem wiary.

– Dziś, gdy ktoś nie może mieć potomstwa, ucieka się do wszystkich możliwych metod łącznie z in vitro. Bo nie bierze pod uwagę, że swoją miłością może obdarzyć dzieci, które tego potrzebują. A ona wiedziała, że dziecko najlepiej uczy się życia na kolanach matki, a gdy jej nie ma, trzeba ją próbować zastąpić. Do instytutu przyjmowane były małe, nawet sześcioletnie dziewczynki. Wzór dla nich stanowiła ich rówieśnica, Najświętsza Maria Panna, która jako dziecko pozostała w świątyni. Matka Zofia chroniła swoje wychowanki przed złymi wpływami, dobierała wychowawczynie, które gwarantowały najmłodszym poczucie bezpieczeństwa, dobre wychowanie, wykształcenie, naukę zajęć przydatnych w domu. A to wszystko na fundamencie wiary – mówi s. Gąsior.

Oto zalecenia pedagogiczne sprzed prawie czterech wieków: „Siostry tego zgromadzenia mają być żywymi Chrystusa Pana pomocnicami w wychowaniu panienek. Ich powinność jest, aby uczyły panny czytać, pisać, rachować, szyć, i w nabożeństwo je z młodu zaprawowały. Będą się też starać, aby wszystkie panny umiały jakiżkolwiek cztery przedniejsze roboty, jako szyć, pończochy dziać, szaty prać i jeść warzyć, te bowiem zabawy każdemu stanowi są przyzwoite. W strofowaniu niech się strzegą, aby pannom na oczy nie wyrzucały ubóstwa rodziców ich, abo inszych niedostatków, z kądby mogła być jaka niesława, abo zgorszenie. W karaniu zaś niech się nie unoszą gniewem i niecierpliwością, do zachowania powinności swoich one wiodąc raczej łaskawością, zawstydzeniem niźli karaniem.”

 

Anna Libera, wychowanka z okresu Księstwa Warszawskiego tak pisała o założycielce szkoły w roku 1856:

(…)Bo tam w pobożnym stojąca portrecie

Nie skąpi natchnień Matka ich wzorowa

Zofija Czeska, bogobojna wdowa

Dziecięciem której było każde dziecię

Jedna z tych niewiast po Bogu i sławie

Nie głośna z rodu, nie można w dostatki

Dowiodła sercem kochającej matki

Jak służyć niebu wraz rodzinnej sprawie

Krakowie, oto jedna z tych postaci

Błogosławionych niewiast w twoim grodzie,

Których do tyla starczyło w narodzie

Ile życzliwych kraj miał sióstr i braci.

Ona nas uczy przy serca pragnieniu

Jak małym darem wielki cel zbogacić

Niedużo dawszy, hojnie go opłacić

Bogu go dając w bliźnich swych imieniu

 

 

 

Leave a reply

Your email address will not be published.