Czas modlitewnego skupienia i odwiedziny u ss. klarysek

 
 
 

W poniedziałek Wielkanocny o poranku ks. Jarek pojechał z Grangano do zabytkowego miasteczka Lettere. Tam spotkał się z rodziną prawników – ale też i bardzo prawą – gorliwie wierzącą, która prosiła go o pobłogosławienie domu. Po drodze miał nieoczekiwaną przerwę w podróży, bo drogą przechodziło stado ponad stu owiec z pasterzem. Wysiadł  z samochodu i szedł koło nich, mówiąc do pasterza – Ty jesteś pasterzem i ja jestem pasterzem, tylko moje owce jeżdżą samochodami i są wierzące.

Uśmiechnijcie się – to dobrze robi na samopoczucie – zaleca ks. Jarek

W południe w sanktuarium Madonna della Libera  rozpoczął kilkugodzinny czas skupienia modlitewnego, w którym wzięli udział członkowie Domów Modlitwy św. Charbela z południa Włoch, ale nie tylko oni. Ks. Jarek wygłosił 3 katechezy, przewodniczył Adoracji Najświętszego Sakramentu, a na zakończenie odprawił Mszę św. z kazaniem. Wszyscy też otrzymali błogosławieństwo olejem św. Charbela. Na ołtarzu, były relikwie św. Charbela i św. Jana Pawła II. Ks. Jarosław wspomniał, że w najbliższą rocznicę przypada 11 rocznica śmierci papieża – Polaka.

Był też czas na wspólny posiłek – każdy przyniósł coś ze stołu świątecznego, ale najpierw ks. Jarek poświęcił jajka i wszyscy się nimi podzielili. Niektórzy musieli wziąć drugi kawałek, bo pierwszy zjedli nie czekając na życzenia, czym  bardzo byli zawstydzeni. Chrzanu jeszcze ich nie nauczył jeść…

Podczas posiłku rozmawiano o tym, że w 2017 roku Dni Charbela odbędą się właśnie tutaj. Włosi przyjmą Polaków na ten czas u siebie, żeby było taniej. Ks. Jarek obiecał im nie mniej, niż 6 autokarów polskich pielgrzymów… To będą wielkie dni św. Charbela, 100 lat objawień Matki Bożej w Fatimie. – Już sobie wyobrażam, jak wszyscy z zapalonymi lampami idziemy przed wizerunek Matki Bożej Różańcowej w Pompejach – mówi ks. Jarek.

W tym roku – przypomnijmy – II dni Św. Charbela od 1 do 3 lipca odbędą się w Wilnie. Już jest kilka autokarów zapełnionych, ale jeszcze można się zgłaszać. – Pragnę, abyśmy tworzyli jedną wielką rodzinę – mówi ks. Jarek. – Jest Radia Maryja, to dlaczego nie może być św. Charbela?  Dwie rodziny, które są razem, w jedności.

Po uroczystym błogosławieństwie i zakończeniu czasu skupienia w sanktuarium, ks. Jarosław pojechał do odległego kilkanaście kilometrów miasta Nocera Inferiore, by spotkać się z siostrami klauzurowymi – klaryskami. Klasztor ich został ufundowany w 1283. Za klauzurą żyje  21 sióstr: Włoszki, Koreanki i 3 Polki z diecezji elbląskiej, które są tam od 13 lat. Były przeszczęśliwe z tego spotkania.  W klasztorze są 2 młode postulantki i nowicjuszka. W najbliższą sobotę s. Amata złoży śluby wieczyste – obejmijmy ją serdeczną modlitwą.

Ks. Jarosław spotkał się ze wszystkimi siostrami. Gdy zobaczyły relikwie św. Jana Pawła i Charbela. zapanował wielki entuzjazm, aż krzyczały z radości. Ks. Jarosław przekazał im również wyreżyserowane przez siebie filmy o tych świętych i o. Pio oraz obrazki z praskim Dzieciątkiem Jezus. Podarował im również polskie czekoladki, a matce przełożonej – jajko z cukru. To wszystko sprawiło im wielką radość. Ks. Jarek opowiadał o swojej ewangelizacji, pielgrzymkach z Janem Pawłem II oraz kulcie św. o. Charbela.

Nie mogę pokazać twarzy tych sióstr, bo byłoby to nieodpowiednie, ale mogę was zapewnić, że wszystkie promienieją światłem i szczęściem, pomimo że nigdy nie wychodzą na zewnątrz. Wzruszający był moment, kiedy wzięły relikwie za klauzurę, za kratę, i oddawały cześć tym świętym. Niesamowite było i to, że jedna z sióstr Koreanek nagle wyciągnęła obrazek św. Charbela, który wpadł jej w ręce, gdy wybierała się w drogę. Nie wiedziała, kogo przedstawia, ale cały czas miała go przy sobie.

– Ks. Jarosław słysząc o tym stwierdził: – Och. Teraz już wiem, dlaczego tu się znalazłem i kto mnie przysłał.

Spotkanie trwało około godziny – W pewnym momencie – gdy siostry całowały relikwie, zacząłem śpiewać „Madonno, Czarna Madonno” po polsku. Przechodziły mnie dreszcze gdy śpiewałem, a zza krat klasztoru śpiewały też polskie zakonnice. Tu, na tej obcej ziemi, zamknięte za klauzurą. Z własnego wyboru, z miłości do Jezusa… – mówi ks. Jarosław. – Siostry podarowały mi wykonany przez jedną z nich obraz Matki Bożej Częstochowskiej i zapewniły gorąco o modlitwie w mojej intencji. Na koniec pobłogosławiłem je relikwiami świętych. Gdy zobaczyły mój krzyż św. Benedykta – mówiłem, że nim wielu błogosławię – poprosiły, bym go również podał za kratę i każda z nich go ucałowała.

Spotkanie trwało około godziny.

Już całkiem na koniec powiedziałem siostrom, co to jest śmigus-dyngus. Polki prawie piszczały radości; zapomniały swoim siostrom opowiedzieć o tym zwyczaju. Wyjaśniłem, że w tym dniu oblewa się wszystkich wodą – wyciągnąłem butelkę z wodą święconą i wszystkie oblałem – śmiały się i…żegnały. To był dopiero śmigus – końcówka „lanego poniedziałku”. Była jeszcze jedna atrakcja – siostry zauważyły mojego Dzekusia i koniecznie chciały go pogłaskać przez kraty. A on patrzył dumnym wzrokiem. Jedna z sióstr śmiała się, mówiąc, że on jest rzymianinem, a ona rzymianką, więc powinien chociaż na nią „łaskawie” spojrzeć – opowiada ks. Jarek.

(oprac. BRS)

29.03.016

.

.

.

.

 

 

 

Leave a reply

Your email address will not be published.