Ojciec Święty w Pompejach

 
 
 

 

Maryjne sanktuarium w Pompejach, osławione blokowisko Scampia, więzienie noszące imię jednej z ofiar mafii oraz katedra strzegąca słynnej relikwii św. Januarego – to niektóre punkty papieskiej wizyty w Neapolu. Franciszek spędził tam cały dzisiejszy dzień.

Ojciec Święty z samego rana wyruszył śmigłowcem z Watykanu. Zanim dotarł do Neapolu, najpierw odwiedził sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Miasteczko położone u podnóża Wezuwiusza znane jest przede wszystkim z wykopalisk archeologicznych, jednak znajduje się tam również papieska bazylika-sanktuarium, będąca zarazem katedrą prałatury terytorialnej. Przed cudownym obrazem Matki Bożej Różańcowej Ojciec Święty odmówił modlitwę autorstwa bł. Bartolo Longo, założyciela sanktuarium:

„Matko i wzorze Kościoła, Ty jesteś przewodniczką i pewnym oparciem. Daj jedno serce i jednego ducha nam, czyniąc z nas silny lud pielgrzymujący ku niebieskiej ojczyźnie. Powierzamy Ci nasze nędze, tak wiele dróg nienawiści i krwi, dawnych i nowych form ubóstwa, a przede wszystkim nasz grzech. Powierzamy się Tobie, Matko miłosierdzia: wyjednaj nam Boże przebaczenie, pomóż nam budować świat według Twego macierzyńskiego serca”.

Po spotkaniu z gospodarzami sanktuarium i krótkiej modlitwie ze zgromadzonymi na zewnątrz wiernymi Franciszek odleciał śmigłowcem do Neapolu.

 

  Papież na peryferiach Neapolu


Pierwszym wydarzeniem po przybyciu Franciszka do Neapolu była wizyta w dzielnicy Scampia. To otoczone złą sławą blokowisko wzniesione w latach 70. ub. wieku, a potem stopniowo rozbudowywane, było zasiedlane częściowo przez poszkodowanych w wyniku trzęsień ziemi. Nie brakuje tu również imigrantów. Wysokie bezrobocie wśród mieszkańców Scampii czyni z nich łatwy łup mafii, zwłaszcza handlarzy narkotyków. Problemy społeczne, ale i nadzieje neapolitańczyków znalazły wyraz w słowach powitania ze strony przedstawicieli różnych środowisk. Papieża otoczył też wianuszek dzieci, a tłum wznosił entuzjastyczne okrzyki.Wysłuchawszy głosów przedstawicieli imigrantów, ludzi pracy i sądownictwa Franciszek podkreślił najpierw, że w tym życiu wszyscy jesteśmy migrantami w drodze do innej ojczyzny. Nikt z nas nie ma tu stałego miejsca, ale zdążamy do Boga, którego jesteśmy dziećmi. I są też nimi, tak jak my, nasi bracia i siostry imigranci, których zatem nie można uważać za ludzi drugiej kategorii.Podejmując dalej sprawę bezrobocia, Ojciec Święty przypomniał, że ponad 40 proc. młodzieży jest bez pracy. Nie wystarcza tu sama pomoc charytatywna:

„Problem to nie tylko co jeść, ale jest on poważniejszy – zaznaczył Franciszek. – Polega na tym, że nie ma się możliwości przyniesienia chleba do domu, zarobienia na niego! A kiedy nie zarabia się na chleb, traci się godność! Ten brak pracy okrada nas z godności. Musimy to zwalczać, bronić naszej godności jako obywateli, ludzi, kobiet, młodzieży. To jest dramat naszych czasów”.

Papież zwrócił uwagę na wykorzystywanie ludzi szukających zatrudnienia. Oferuje się im pracę mało płatną, kilkunastogodzinną i bez ubezpieczeń społecznych, mówiąc: „A jeżeli ci się nie podoba, zobacz, ilu ludzi czeka już na nią w kolejce!”. Taki szantaż i pracę „na czarno” Franciszek nazwał niewolnictwem i nieludzkim, niechrześcijańskim wyzyskiem. Podjął z kolei wspomnianą w wypowiedzi sędziego sprawę deprawacji i korupcji, którą w języku włoskim określa się tym samym słowem, co rozkład psującego się mięsa. Przestrzegł, że pokusa robienia łatwych interesów, przestępczości, wyzyskiwania ludzi grozi wszystkim. Zakończył jednak odwołaniem się do nadziei, która daje Neapolowi siłę, by powstać:

„Jej korzenie wyrastają z samej duszy neapolitańczyków, przede wszystkim z ich radości i religijności, z ich pobożności! Życzę wam, byście mieli odwagę iść naprzód z tą radością, z tymi korzeniami. Odwagę niesienia tej nadziei, nie okradania z niej nigdy nikogo, pójścia drogą dobra, a nie zła; otwarcia na wszystkich, którzy przybywają do Neapolu. Z jakiegokolwiek kraju pochodzą, wszyscy oni są neapolitańczykami. Niech uczą się gwary neapolitańskiej, która brzmi tak słodko i pięknie! [Miejcie odwagę] szukania źródeł pracy, aby wszyscy mogli z godnością przynosić chleb do domu. I [miejcie odwagę] iść naprzód z oczyszczaniem własnej duszy, miasta, społeczeństwa, aby nie czuć ich było zepsuciem!” – powiedział Papież.

 

Msza w Neapolu: słowo Chrystusa niesie ze sobą moc
Z dzielnicy Scampia Ojciec Święty udał się panoramicznym samochodem do historycznego centrum Neapolu, pozdrawiany po drodze przez tysiące mieszkańców. Na Piazza del Plebiscito, jednym z najbardziej okazałych placów starego miasta, przygotowano Mszę. W homilii Franciszek nawiązał w pierwszym rzędzie do dyskusji o tożsamości Jezusa, którą słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Zaznaczył, że nie tylko wówczas Słowo Boże przynosiło trudności i podziały. Tym bardziej zatem obecnie potrzeba jasnego przyznania się do własnej wiary:„Dzisiaj przybyłem do Neapolu, aby wraz z wami głosić: Jezus jest Panem! – powiedział Papież. – Ale nie chcę tego mówić sam. Chcę to usłyszeć od was wszystkich, teraz. A więc wszyscy razem: Jezus jest Panem! Jeszcze raz: Jezus jest Panem! Tak, Jezus jest Panem. Nikt nie mówi tak jak On! Tylko On ma słowa miłosierdzia, które mogą uleczyć rany naszego serca. Tylko On. Tylko On ma słowa życia wiecznego”.Franciszek zaznaczył, że słowo Chrystusa niesie ze sobą także moc, która jest zdolna przemienić świat. I nie ma innego sposobu na dokonanie tej przemiany. Trzeba zatem nieść to słowo do wszystkich, także na egzystencjalne peryferie.

„Jesteśmy wezwani do pójścia, do opuszczenia własnej zagrody i do niesienia wszystkim z zapałem serca miłosierdzia, czułości, Bożej przyjaźni – przypomniał Ojciec Święty. To jest zadanie dla wszystkich, ale przede wszystkim dla was kapłanów: nieść miłosierdzie. Nieść przebaczenie. Nieść radość. W sakramentach i w słuchaniu. Aby lud Boży mógł znaleźć w was ludzi miłosierdzia na wzór Jezusa. Równocześnie niech każda parafia i każda instytucja kościelna stanie się sanktuarium dla tych, którzy szukają Boga, i gościnnym domem dla ubogich, starszych i potrzebujących. Wyjść i przyjąć: tak bije serce Matki Kościoła i wszystkich jego dzieci. Idź, przyjmuj! Idź, szukaj! Idź, nieś miłość, miłosierdzie, czułość”.

Ojciec Święty zauważył też towarzyszące liturgii hasło „Torować drogę nadziei”. Stwierdził, że koresponduje ono z obecnymi przygotowaniami do Świąt Wielkanocnych. Dlatego Franciszek zaapelował zwłaszcza do młodych, by otworzyli się na moc Chrystusa Zmartwychwstałego, która daje nowe życie także ich miastu.

„Drodzy neapolitańczycy, torujcie drogę nadziei i nie dajcie sobie ukraść nadziei! – zaapelował Papież. – Nie poddawajcie się pokusie łatwych pieniędzy lub nieuczciwych zysków. To jest taki «chleb na dzisiaj, a głód na jutro», który nic ci nie przyniesie. Stanowczo reagujcie na organizacje, które wykorzystują i korumpują młodych, biednych i słabych poprzez cyniczny handel narkotykami czy inne przestępstwa. Nie dajcie sobie ukraść nadziei! Nie pozwólcie, by wasza młodzież była wykorzystywana przez takich ludzi! Niech korupcja i przestępczość nie oszpecają oblicza tego pięknego miasta! Co więcej, niech nie oszpecają radości waszego neapolitańskiego serca!”

W papieskiej homilii nie zabrakło też bezpośredniego apelu do sprawców nieszczęść:

„Przestępcom i wszystkim ich wspólnikom ja dzisiaj pokornie jak brat powtarzam: nawróćcie się na miłość i sprawiedliwość! – powiedział Ojciec Święty. – Pozwólcie, by odnalazło was Boże miłosierdzie! Wiedzcie, że Jezus was szuka, by was objąć i bardziej umiłować. Dzięki łasce Boga, który wszystko i zawsze przebacza, można powrócić do uczciwego życia. Proszą was o to także łzy matek Neapolu, zmieszane z łzami Maryi, Niebieskiej Matki przyzywanej w Piedigrotta i w tak wielu kościołach Neapolu. Niech te łzy zwyciężą zatwardziałość serc i zaprowadzą wszystkich z powrotem na drogę dobra”.

 

Franciszek do więźniów: nie chodzi o to, by nie upadać, ale natychmiast się podnieść


Jakby echem słów Papieża skierowanych w homilii do przestępców był kolejny punkt jego wizyty. Były to odwiedziny w więzieniu w dzielnicy Poggioreale. Zakład karny nosi imię Giuseppe Salvii, wicedyrektora tej placówki, który został zamordowany w 1981 r. przez neapolitańską mafię, czyli kamorrę. Tradycyjnie wielu z tamtejszych osadzonych to właśnie mafiosi. Franciszek spotkał się z grupą więźniów, z którymi zjadł obiad. Odpowiadał też na ich pytania związane z wiarą w doświadczeniu więziennego osamotnienia i z nadzieją na normalne życie po odbyciu kary.„Są pewne rady, które ja mogę dać, ale wszystko zależy od osobistej decyzji, od tego, co każdy z nas chce zrobić. Jeden z was spytał: «Jak zachować wiarę w obliczu wielu pokus, które na nas czekają», czy relacji i przyjaciół, którzy pewnie też nam nie pomogą… Nie jest łatwo, nieprawdaż? Ale nie jest to niemożliwe. Życie chrześcijańskie nie polega na tym, by nie upadać, ale na tym, by natychmiast się podnieść. Takie jest nasze życie. Natychmiast wstać i iść dalej do przodu – mówił Franciszek. – Przyjęcie. To jedno z największych okrucieństw. Tu trzeba wielkiej pracy wychowawczej wśród ludzi: przyjęcie. Istnieje coś na kształt dożywotniego osądu moralnego:  «Tak, możesz wyjść z więzienia, ale dla społeczeństwa jesteś naznaczony piętnem dożywotnim». To wielka niesprawiedliwość. Ale chciałbym was zapytać, czy wiecie, kto był pierwszym świętym kanonizowanym przez Kościół? Więzień. Więzień skazany na karę śmierci. Sam Jezus powiedział mu: «Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju». Społeczeństwo musi się tego nauczyć z przykładu Jezusa. Ale wciąż się tego nie nauczyło. Dlatego też nasze społeczeństwo wciąż nie jest chrześcijańskie. Nazywa się chrześcijańskim, chce takim być, jest wielu świętych chrześcijan. Jednak społeczeństwo wciąż pozostaje bardziej pogańskie niż chrześcijańskie, ponieważ nie zrozumiało Jezusa”.tc, bz/ rv

Leave a reply

Your email address will not be published.