Pielgrzymowanie to moja modlitwa

 
 
 

e5

Po zakończonych rekolekcjach w Trzeszczanach na wschodzie Polski trzeba było przemierzyć wraz z relikwiami św. Jana Pawła i o. Charbela 800 kilometrów, by głosić kolejne, tym razem przy zachodniej granicy kraju, skąd do Berlina w linii prostej tylko 100 kilometrów.
Często mówią mi ludzie, że jestem wariat, bo tylko ktoś szalony może w tak krótkim czasie pokonywać takie odległości. A ja się uśmiecham i odpowiadam, że w tym szaleństwie odnajduję Chrystusa, dla którego odległości nie istnieją. On jest wszędzie. W tej jeździe dla Niego staram się odnaleźć sens mojego życia; to pielgrzymowanie to po prostu moja modlitwa. Ten trud i zmęczenie, chwila przerwy na posiłek w przydrożnym barze z kierowcami tirów. I dalej w drogę. I robi się niedobrze, chyba zjadłem coś nieświeżego. Otwieram okno w samochodzie, bo brakuje mi oddechu. I myślę sobie: to oprócz tej modlitwy jeszcze pokuta.. To też dla Ciebie. Niezliczone telefony, ludzie mówiący w różnych jezykach, często płaczący, proszący tylko o błogosławieństwo. Niektórzy pytają z niepokojem – gdzie ksiądz jest teraz? A ja szybko szukam wzrokiem jakiegoś napisu i odpowiadam – Boże, nie wiem gdzie jestem, ale wiem, że nie jestem sam…
Rozsiedli się w moim samochodzie: św. Jan Paweł II i św. ojciec Charbel, błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, św. ojciec Pio i Faustyna święta. A ja milczę, bo wciąż sobie zadaję pytanie, czemu to ja muszę ich wozić? I myślę sobie, że to wielki wstyd, że taki odrzucony, z zakazami, pomówiony i oskarżony… Już nawet niektórzy mówią: trzeba by sprawdzić, czy on w ogóle jest księdzem. Nasyłają na mnie różnych „przyglądaczy”, którzy mi się wciąż przyglądają. I odnajdują mnóstwo sprzeczności, bo nic im się w prawa i kanony nie mieści. No bo trzeba być wariatem, żeby patrzeć tylko sercem. A co inni na to powiedzą?
I wtedy zaczynam dziękować Bogu: Pojadę jak chcesz i gdzie chcesz. I kiedy chcesz. Żeby tylko zawieźć trochę miłości innym. Trochę nadziei. I żeby komuś tam, gdzieś zachciało się żyć. Jak tej staruszce, która w podwarszawskim Rembertowie na koniec rekolekcji, ledwo stojąca, o lasce, poprosiła mnie cichym głosem, gdy kończyłem rekolekcje: niech ksiądz się zatrzyma… I podarowała mi obrazek Matki Bożej. Taki mały, który mam do dzisiaj. – Niech ksiądz go weźmie na pamiątkę. Już od dawna proszę Boga by umrzeć, bo nie mam dla kogo żyć. Ale po tych rekolekcjach zachciało mi się żyć. I będę czekać, kiedy ksiądz wróci…
No to Bogu dziękuję, że takiego słabeusza, który modli się w drodze, zna swoje słabości i ułomności, posyła jeszcze do ludzi. Więc gdy spoglądam na siebie i widzę, że przytyłem, że włosy mi siwieją, to myślę sobie – obym tak zyskał w świętości jak w grubości.. Tak szybko. Tylko, że z tą świętością to trudniej… Bo człowiek się denerwuje na innych, że nie rozumieją innych… Ale proszę Cię, Panie, przyjmij moją modlitwę…Niech będzie to również moje uwielbienie i dziękczynienie. Za to, że wciąż posyłasz mnie tam, gdzie ktoś właśnie czekał na dobre słowo, na otuchę, i że poczuł się dobrze, gdy przyjechałem na te rekolekcje.
W parafii, w której teraz głoszę – na samym zachodzie Polski, codziennie muszę pokonać kilkadziesiąt kilometrów, ponieważ jest tam kilka kaplic. Trzeba do nich jechać przez las, a nawet polną drogą. Ale na koniec dnia znowu jestem szczęśliwy, nie czuję zmęczenia. I tylko proszę Boga, bym jutro znowu miał siłę.

Dziś dzieci znowu przyniosą namalowane przez siebie portrety św. Charbela. A pojutrze, na sam koniec rekolekcji, przyniosą swoje „nieboloty” i znowu wszyscy będziemy lecieć do nieba. Gdy wczoraj, w pełnej świątyni zapytałem dzieci: kto z was chce być świętym? tylko czworo podniosło ręce. Byłem zdziwiony, więc im powiedziałem – Szkoda, reszta pójdzie do piekła, bo do nieba idą tylko święci. Zaczęli krzyczeć: Nie, błagamy, proszę księdza! Więc znowu im zadałem pytanie: Chcecie być świętymi? Kto chce, niech podniesie rękę… Tym razem podnieśli wszyscy. Nawet nauczyciele. A ja im na to: Podnieśliście ręce, bo boicie się piekła, dlatego wybieracie świętość. A ja tak bardzo chcę, abyście wybierali świętość z miłości do Jezusa i Maryi, z pragnienia bycia z nimi już na zawsze. Tak jak z miłości wybrał świętość o. Charbel, o którym im mówiłem.
Dzisiaj dzień spowiedzi. Kolejne Msze św. A w dwóch miejscach nabożeństwa o uzdrowienie i uwolnienie. I wierzę mocno, że ktoś tam zapewne wyzdrowieje, wiele serc zostanie uzdrowionych. Bo to Chrystus działa, a święci Go o to proszą. A ja proszę Was wszystkich – wstawiajcie się za mną w Waszej modlitwie. Bo za każdym z was codziennie proszę w tej mojej życiowej modlitwie- pielgrzymce.
Módlcie się za mnie
Ks. Jarek

Na zdjęciach możecie zobaczyć Gorzkie Żale w parafii św. Bartłomieja. (to kościół macierzysty) i fotografie z kaplic. I jeszcze zdjęcie archiwalne, dla porównania. Taki wyglądałem kilka lat temu, gdy kard. Stanisław Dziwisz odwiedził mój rodzinny dom. Nie tylko wypiliśmy kawę – była wspólna, miła rozmowa, metropolita obejrzał dom i gospodarstwo, a mój brat nie mógł nadążyć z filmowaniem. Teraz widzę, że się zmieniłem. I kardynał Dziwisz trochę też. Polecam Go wszystkim w modlitwie, zwłaszcza w tym czasie, gdy przygotowuje wizytę Ojca Świętego w Krakowie. To będzie przecież wielkie wydarzenie dla świata i Polski.

 

Zobacz zdjęcia

1 Comment

Leave a reply

Your email address will not be published.