Przy grobach świętych

 
 
 

W trzecim dniu pielgrzymowania po Libanie, Włosi i Polacy modlili się w kaplicy sióstr, śpiewając „godzinki” – Przecież tak pięknie jest wejść w kolejny okres Wielkiego Postu w naszym życiu z Maryją, zwłaszcza na tej ziemi libańskiej, której Ona patronuje – mówi ks. Jarosław. Po postnym śniadaniu udaliśmy się w drogę do grobu św. Rafki.*
Jeszcze przed wejściem wszyscy chcieli udokumentować wspólną fotografią ten ważny moment, gdy stanęliśmy przy grobie tej wielkiej świętej, która chciała być i stała się Cyrenejczykiem w drodze Jezusa Chrystusa. Modliliśmy się przez dłuższą chwilę, następnie rozpoczęła się Msza św., której przewodniczył ks. Grzegorz z parafii Kórnik w archidiecezji poznańskiej. Wraz z nim pojechało na tę pielgrzymkę 16 parafian.
Wszyscy księża koncelebranci byli bardzo szczęśliwi, ponieważ siostra zakrystianka kazała im się ubrać w szaty maronickie (kapa w połączona ze stułą, pas z haftowanym krzyżem, zakładanym na stułę). Nie miała ich jednak tak wielu i dla dwóch kapłanów zabrakło. Ks. Jarosław i ks. Paolo zrezygnowali więc z maronickich szat, uważając, że we Włoszech będą jeszcze mieli okazję do sprawowania Eucharystii u maronitów.
Podczas homilii ks. Grzegorz w piękny sposób wprowadził wszystkich w czas bycia z Jezusem na pustyni. Mówił o rozpoczynającym się okresie pokuty, a także o modlitwie, jako trwaniu przed Bogiem. Zwracał uwagę na to, by modlitwa nie była pospieszna, by umieć pogodzić się z wolą Bożą. „Modlitwa to również malowanie uśmiechu na twarzach innych” – powiedział. Po homilii rozpoczął się obrzęd posypania głów popiołem. Popiół przywiózł ze sobą o. Sebastian, franciszkanin z miasta Krnov w diecezji ostrawskiej. Włochów posypał popiołem ks. Jarek, a ks. Jarka – ks. Paolo Cecere z Castellammare di Stabia.
Po mszy św. był też czas na zapoznanie się z życiorysem św. Rafki. Nie można także nie było zrobić sobie zdjęcia z pracowitą zakrystianką- maronitką. Siostry przygotowały dla wszystkich kawę. Ks. Jarek zdecydował, że to spotkanie odbywające się na sali obok grobu świętej, będzie „pierwszym zgromadzeniem czcicieli św. Ojca Charbel oraz świętych Libanu”. Zarysował plany rozwoju kultu i spoczywającej na każdym z pielgrzymów misji, aby iść na dzisiejszą pustynię duchową ze św. Charbelem i świętymi, skądkolwiek by oni nie byli, i by „łowić” wielu dla Jezusa.- Św. Ojcze Charbel i św. Rafko – pomóż nam w tym – zakończył modlitwę.
Od grobu św. Rafki pielgrzymi udali się do niezbyt odległego, tym razem męskiego, klasztoru maronitów w Kfifan, gdzie znajdują się groby św. Nimatullaha i bł. Stefana.* Jest tam 26 nowicjuszy i mieści się seminarium duchowne. Na stałe przebywa w klasztorze 7 zakonników-kapłanów i 1 brat zakonny. Po klasztorze oprowadzili pątników dwaj nowicjusze – br. Charbel i br. Dario. Po zwiedzeniu muzeum, zaprowadzili Polaków i Włochów do kaplicy, gdzie odśpiewali modlitwy do Matki Bożej w swoim języku.
Ostatnim miejscem, które pielgrzymi odwiedzili w klasztorze były groby świętych. Św. Nimatullah spoczywa w pięknej cedrowej trumnie, a bł. brat Stefan, który mówił często: Bóg żyje we mnie, a ja to, co czynię, całe me dobro chcę czynić dla niego – w szklanej trumnie, gdyż nie uległo prawie żadnemu rozkładowi, chociaż od jego śmierci minęło już wiele lat.
Ks. Jarek bardzo serdecznie podziękował braciom i poprosił wszystkich, aby modlili się za nimi i innymi nowicjuszami, by byli dobrymi zakonnikami i kapłanami. Na twarzach dwóch młodych mnichów widać było wzruszenie – byli bardzo szczęśliwi, kiedy pielgrzymi obdarzyli ich oklaskami – odpowiedzieli po polsku: dziękuję. Ks. Jarosław przekazał im też wizerunek Matki Bożej Dobrego Początku z Niegowici: Wy jesteście u początku drogi zakonnej – niech was prowadzi, jak prowadziła Jana Pawła II, który zaczął swoją kapłańską drogę przed tym wizerunkiem – powiedział. Podarował im również książkę „Wikary z Niegowici” wydaną po włosku. Z jej zrozumieniem nie będą mieli problemu, ponieważ ich przełożony studiował we Włoszech i na pewno im ją przetłumaczy.
Po wizycie u zakonników pielgrzymi pojechali na wybrzeże. Przejazdy w autokarze są dosyć męczące, bo na drogach panuje tłok i podróż trwa długo. Są też wojskowe kontrole, co chwilę spotyka się patrole z bronią, lecz nie wolno robić żadnych fotografii. Można się poczuć trochę jak w stanie wojennym. Podróż skracała kolejna „audycja” autokarowego radia Bejrut 2015”. Ks. Jarek przeprowadzał wywiady z księżmi o ich życiu, parafiach, miłościach – prawie publiczne spowiedzi. Takie rozmowy bardzo wszystkich zbliżają, stwarza się serdeczna atmosfera i więź.- Halo, halo, tu radio Bejrut 2015. Dziś mamy kolejnego gościa – anonsował ku zadowoleniu pasażerów ks. Cielecki…
Nad brzegiem morza, gdzie dojechała pielgrzymka, stoi piękny, prawosławny kościółek, dedykowany Matce Bożej Oczekującej. Ma już ponad 1500 lat. Był bardzo zniszczony przez muzułmanów, przez wieki opuszczony. 42 lata temu przybyła tam nie wiadomo skąd prawosławna zakonnica, Katerina. Postanowiła pozostać w tym miejscu i odbudować kościółek. Zaczęła gromadzić ludzi – przyjeżdżało coraz więcej prawosławnych z różnych stron Libanu i spotykali się na modlitwie. S. Katerina zaczęła szyć habity dla zakonników i tak zdobywała pieniądze na odnowienie świątyni.
Udało się – dziś odbudowany kościółek zdobią m.in. przepiękne freski przedstawiające sceny z Ewangelii. Siostra opowiadała, jak jest szczęśliwa, że udało się jej to wszystko zdziałać. Ma ponad 80 lat, od 60 jest w zakonie. Tak mocno wzruszyła ks. Jarka, że ucałował jej ręce, objął ją i obiecując modlitwę dał na pamiątkę i różaniec z Jerozolimy. – „Ten różaniec będę trzymać w dłoniach do końca mojego życia” – zapewniła s. Katerina.
– Spytała o moje imię, patrona i datę urodzenia – mówi ks. Jarek.- Było to cudowne spotkanie, niezwykła Środa Popielcowa. Dobrze, jeśli spotyka się na pustyni anioła. Oby ich było jak najwięcej. Tych, którzy dla Jezusa gotowi są oddać wszystko.
Wieczorną adorację w kaplicy sióstr poprowadził ks. Paolo Cecere. Przed nabożeństwem wygłosił konferencję, mówiąc o swojej znajomości i więzi ze św. Ojcem Pio. Opowiadał o swoich spotkaniach, spowiedziach u o. Pio, po prostu o przyjaźni z nim. A poznał go mając 17 lat – dziś liczy 82. Przyniósł do kaplicy wspólne zdjęcie z o. Pio, a także relikwię, którą dostał: bandaż, na którym są ślady krwi św. o Pio. Opatrunek ten był przyłożony do rany, którą święty miał w boku. Na zakończanie wieczornej modlitwy tę relikwię ks. Paolo błogosławiąc przykładał każdemu na serce. Dwie osoby upadły w spoczynek w Duchu Świętym, co bardzo przestraszyło o. Paolo. – Tłumaczył się, że nic nie zrobił i że przytrafiło mu się to pierwszy raz w życiu. Wracając był bardzo roztrzęsiony, widziałem w jego oczach łzy – opowiada ks. Jarek. – Oj, Paolo, coś ci Pan Bóg chce tutaj powiedzieć – żartowałem. A on na to: co Pan Bóg chce ode mnie, przecież jestem na emeryturze? Jedna z młodych kobiet dłużej leżała na posadzce, więc ks. Paolo bał się wyjść z zakrystii. Druga mu dziękowała, mówiąc, że kiedy podeszła po błogosławieństwo, czuła żywą obecność św. Ojca Pio, do którego od wielu lat się modli. Ks. Paolo wzruszył się: chodź, muszę cię ucałować – powiedział.
W czwartek pielgrzymi ruszają dalej. – Jedziemy do Bejrutu, a właściwie w góry, nad miasto, gdzie jest sanktuarium Matki Bożej – Harisa. Razem ze świętymi będziemy się tam modlić do Matki Najświętszej i prosić za każdym z was, którzy tę pielgrzymkę śledzicie, i łączycie się z nami duchowo – zapewnia ks. Cielecki.

Oprac. Barbara Rotter-Stankiewicz

*informacje o świętych znajdują się na stronie w zakładce „Liban – ziemia świętych”

 

ZOBACZ ZDJĘCIA

6 Comments

Leave a reply

Your email address will not be published.